Cud na Schiphol
Celnicy i piloci są zgodni, to był cud. Pasażer na gapę przeżył lot z RPA do Holandii. Afrykańczyk dostał się na pokład samolotu transportowego wchodząc na przednią goleń podwozia i w schowku na koło przebył całą, liczącą kilka tysięcy kilometrów, podróż.
Ogromne ryzyko
Jak podają służby lotnicze, od 1947 roku na świecie miało miejsce 128 podobnych incydentów, kiedy to ludzie ukrywali się w podwoziu samolotu. W większości na taki pomysł wpadali młodzi mężczyźni. Wszyscy robili to, by uciec od biedy, głodu, wojny czy prześladowania. Niewielu się to jednak udawało. W 75% przypadków służby lotniskowe znajdywały zamrożone ciała lub pechowcy spadali na ziemię z wysokości kilkuset metrów, gdy to po wielogodzinnej podróży samolot otwierał podwozie do lądowania. Dość powiedzieć, iż w ciągu ostatnich pięciu lat w ten sposób do Królestwa Niderlandów chciało się dostać sześć osób. Pięciu z nich nie przeżyło podróży. Jedynym szczęśliwemu był znaleziony rok temu przez Marechaussee na lotnisku w Mastrich 16-latek. Młody człowiek przyleciał na kole z Kenii. Nastolatek z objawami hipotermii trafił do szpitala.
Cud
Jak wskazują służby lotniskowe z Schiphol, odnaleziony w niedzielę przybysz z RPA jest w zaskakująco dobrej kondycji, jak na to co przeszedł. Wymagał on jednak natychmiastowej interwencji służb medycznych, które zabrały go do szpitala.
Ucieczka z biedy
Jak udało się mężczyźnie przeżyć 11 godzinną podróż? Jest to obecnie analizowane. Taki lot na gapę tylko bowiem na pierwszy rzut oka wydaje się prosty. Pierwszy jego etap owszem jest „banalny”. Wystarczy tylko umknąć uwadze służb lotniskowych, wspiąć się po goleniu podwozia do nadkola i tam zająć takie miejsce, by nie dać się zmiażdżyć chowanym kołem. Później jest tylko trudniej. Gdy samolot startuje, z każdą sekundą sytuacja się pogarsza. Wraz ze wzrostem wysokości spada temperatura. Nadkola nie są ogrzewane. W efekcie temperatura spada w nich na wysokości przelotowej do -50 stopni Celsiusa. Na to jednak pasażerowie są w stanie jeszcze się przygotować ubierając na siebie wiele warstw grubych ubrań i wkładając pod nie ogrzewacze chemiczne. Dużo większym problemem jest brak hermetyczności. Oznacza to, iż na wysokości przelotowej około 10 kilometrów powietrze jest wyjątkowo mocno rozrzedzone. Człowiek nie ma czym oddychać. Skutkiem jest niedotlenienie i często utrata przytomności. Ta zaś może doprowadzić albo do całkowitego zamarznięcia, albo do tego, iż nieprzytomny pasażer po prostu spada bezwładnie na ziemię, gdy podwozie się otwiera. Nie ma bowiem sił ani świadomości, by się trzymać lub odpowiednio zabezpieczyć.
Jak więc udaje się przeżyć tym nielicznym? Na to pytanie nie potrafią odpowiedzieć nawet lekarze. Część z nich wskazuje, iż niektórzy zapadają w rodzaj hibernacji i podczas utraty przytomności nie potrzebują aż tyle tlenu. Jest to jednak niepotwierdzona naukowo teoria.
Źródło: Ad.nl