Coraz więcej skarg na „ciemne sklepy” w Holandii

Coraz więcej skarg na „ciemne sklepy” w Holandii

Coraz więcej mieszkańców dużych miast Królestwa Niderlandów skarży się na darkstores, czyli „ciemne sklepy”. Czym one właściwie są i czemu lokale te nastręczają tyle nieprzyjemności mieszkańcom takich miast jak Utrecht, Rotterdam, Haga, Leiden i Amsterdam?

Masz newsa

Czarne sklepy

Czym są owe "ciemne sklepy"? To małe, lokalne centra dystrybucyjne. Ich dość posępna nazwa to zaś efekt działania właścicieli. Ci bowiem w większości przypadków, by ukryć to co dzieje się wewnątrz takiego lokalu, zasłaniają okna, uciekając przed wzrokiem ciekawskich.
Centra dystrybucyjne kojarzyć się mogą większości z ogromnymi halami gdzieś na uboczu, do których przyjeżdżają dziennie dziesiątki ciężarówek. W przypadku „ciemnych sklepów” chodzi jednak o szybki dowóz artykułów spożywczych do klienta. Lokale te powstają więc w dzielnicach mieszkalnych, najlepiej w środku blokowisk lub osiedli z domami jednorodzinnymi

 

Wymóg czasów

Czym są owe lokalne centra dystrybucji? To twór naszych czasów. W dobie pandemii coraz więcej ludzi zamawiało jedzenie przez usługi kurierskie dowozu produktów do klienta. Firmie X czy Y prezentowało się listę zakupów. Jej kurier szedł do sklepu lub do restauracji, z której zamówiliśmy jedzenie i dowoził je do nas. W przypadku „ciemnych sklepów” przedsiębiorcy poszli o krok dalej. Tworzą takie małe centrum dystrybucyjne z produktami spożywczymi i innymi towarami pierwszej potrzeby, z których to są w stanie dostarczyć towar, za pomocą skuterów lub rowerów, w ciągu kilku minut do klienta. Dzięki takim usługom, gdy zabraknie nam, np. mąki, do wypieku ciasta, możemy ją otrzymać raptem w parę minut, nie przerywając pracy w kuchni. Firmy te mają więc swoich zwolenników i zyskują na popularności.

 

Ciemna strona ciemnych sklepów

Tylu ilu zwolenników tylu również przeciwników tego typu lokali. Z racji tego, iż jest to centrum dystrybucyjne, to może ono działać 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę.  To zaś często doprowadza do szału okolicznych mieszkańców. Ci wskazują, że skutery zajmują miejsca parkingowe czy chodniki. Dokoła centrum walają się śmieci i puste opakowania. Dostawcy zaś rozwożący asortyment 24 godziny hałasują pod oknami ludzi, którzy starają się spać lub odpocząć w niedzielę po całym tygodniu pracy.

 

Prawo nie nadąża

Mieszkańcy wielu gmin piszą petycję i proszą włodarzy o pomoc i zdecydowane działanie. Sęk jednak w tym, iż na chwilę obecną tylko Amsterdam podjął działania idące w tym kierunku. Wszystko dlatego, iż przedsiębiorcy wyprzedzili prawo. Nie ma bowiem jeszcze żadnych regulacji prawnych związanych z tego typu działalnością. „Jest to stosunkowo nowa inwestycja, więc nie mamy jeszcze żadnych planów. Badamy, co możemy z tym zrobić” powiedział dziennikarzom Nu.nl rzecznik gminy Utrecht. Również sama stolica nie zrobiła zbyt dużo. Samorządowcy miasta stołecznego borykając się z tym problemem u siebie, nie tyle ograniczyli zakres działania tego typu podmiotów (bo nie ma do tego odpowiednich przepisów), co po prostu zabronili na rok otwierania nowych tego typu lokali w mieście. Jest to więc swoista gra na czas, ukierunkowana na to, by nie pogarszać sytuacji.
Na chwilę obecną więc "ciemne sklepy" na złość swoim sąsiadom mają się bardzo dobrze.

 

Masz newsa

Źródło: Nu.nl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *