Codziennie nowy mandat dla naszego rodaka

Chwila nieuwagi może drogo kosztować, a dłuższa chwila nieuwagi? Odpowiedź na to pytanie zna właściciel skody na polskich tablicach rejestracyjnych parkującej w Lindepark. Na kiego koncie codziennie pojawiał się nowy mandat.

Wielu obcokrajowców po powrocie do swojego samochodu znajduje za szybą drogi liścik od holenderskich stróżów prawa. Podobny los spotkał naszego rodaka, który zaparkował w Oisterwijk. Różnica polega na tym, iż gdyby zszyć mandaty, jakie Polak znalazł za szybą, powstałaby z tego ładna książeczka lub kilkumetrowa wąska rolka wydruków.

Parkowanie

Cała sprawa miała swój początek 21 lipca. Wtedy to obywatel znad Wisły zaparkował swój pojazd w rejonie Lindepark, w Oisterwijk. Najprawdopodobniej nie zauważył jednak, iż parking tam jest płatny lub o owych płatnościach zapomniał. O uiszczaniu opłaty za parkowanie nie zapomnieli jednak funkcjonariusze pilnujący porządku.

Łatwy łup

Patrol namierzył po raz pierwszy samochód Polaka właśnie 21 lipca. Wtedy też za wycieraczką auta pojawił się pierwszy mandat. Kierowca jednak nie zareagował (najprawdopodobniej nawet o tym nie wiedział). Policjanci przyszli więc kolejny raz i kolejny. Z blankietów wystających za szyby polskiego samochody wynika, iż w ciągu ostatnich siedmiu dni mundurowi odwiedzali srebrną skodę codziennie. Za każdym razem nabijając kolejny rachunek na konto kierowcy. Mandat wystawiany przez policję zawsze był taki sam. Jego wysokość wynosi 62,45 euro. Czemu taka kwota? 1,45 euro to wartość biletu parkingowego, którego nie uiścił kierowca. Pozostałe 61 euro to zaś grzywna, jaką nakładali stróże prawa.

 

Mandat i odwołanie od niego

Prosta matematyka wskazuje, iż kierowca opłacając wszystkie te zobowiązania, zbiednieje o kilkaset euro. Jest jednak dla niego nadal pewna szansa. W Holandii można odwołać się od mandatu za złe parkowanie. Aby to zrobić, należy zgłosić się na policję w ciągu pięciu dni od daty wystawienia mandatu i przedstawić bilet parkingowy za okres, z którego pochodzi kara. Ustawodawca bierze bowiem pod uwagę to, iż kierowca mógł zapomnieć zostawić świstka za szybą, czy ten np. podczas zamykania drzwi gdzieś zwiało i był niewidoczny dla kontrolującego. Rozwiązanie to jednak tylko trochę zniweluje koszty naszego rodaka, o ile oczywiście kierowca ma przy sobie opłacone w terminie bilety parkingowe. W przeciwnym wypadku przed mandatem nie będzie ucieczki. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ wiele miast skarży się na bardzo niską ściągalność kar za tego typu mandaty od zagranicznych kierowców.