Co działo się z bliźniaczkami z Utrechtu?

Co działo się z bliźniaczkami z Utrechtu

Od kilkunastu dni polska opinia publiczna żyje sprawą maltretowania 8-latka z Częstochowy. Niestety takie wydarzenia nie są niczym nadzwyczajnym. Z podobną sprawą musi się obecnie mierzyć holenderski wymiar sprawiedliwości. Tamtejsza sprawa dotyczy znęcania się nad ośmiotygodniowymi dziewczynkami, bliźniaczkami w Utrechcie.

Sprawa miała swój początek cztery lata temu. Wtedy to przerażeni rodzice zadzwonili na numer 112, mówiąc, że dziecko ma w gardle chusteczkę dla niemowląt.  Rodzice próbowali wyciągnąć ją palcami, ale nie potrafili. Później, na szczęście, matce udało się usunąć przedmiot z małej buzi za pomocą pęsety. Dziewczynka była bezpieczna. Na miejsce przybyło jednak pogotowie. To po przybyciu nie miało już nic do roboty. Niby zwykły nieszczęśliwy wypadek. Dla prokuratora to jednak początek koszmaru.

 

Ratunek

Jak zeznał oskarżony, 50-letni ojciec, zabrał on jedną z bliźniaczek, by ją przebrać i zmienić pieluchę. „Położyłem szmatkę (chusteczkę dla niemowląt), na jej twarzy, a potem ona zaczęła sikać, więc przez chwilę byłem rozproszony. Kiedy spojrzałem znów na jej buzię, miała szmatkę głęboko w ustach. Próbowałem wyjąć chusteczkę z jej ust palcem, ale to nie zadziałało” – zeznał rodzic. Rodzice zadzwonili po pogotowie, w tym czasie udało się im jednak wyciągnąć papier pęsetom.

 

Pogotowie

Gdy na miejsce przyjechało pogotowie, zobaczyli oni niemowlaka, który był wyraźnie niedotleniony. Najgorsze jednak minęło. Dziecku nic się nie stało. To był straszny wypadek, ale zakończył się dobrze i stanowił lekcję dla rodziców. Tak przynajmniej wtedy uznano. Wydarzenie to nie sprawiło, iż ktoś zainteresował się rodziną.

 

Epilepsja

Służby zaczęły podejrzewać coś dwa miesiące później. Wtedy to do szpitala trafia dziewczynka, która wcześniej zjadła chusteczkę. Rodzice mówili lekarzom Szpitala Dziecięcego Wilhelmina w Utrechcie, iż ich córka doznała ataku epilepsji. Brzdąc był po nim w tak złym stanie, iż trafił na OIOM, gdzie lekarze dokładnie zbadali dziecko.

 

Szok

Wtedy stało się jasne, iż dziewczyna doznała wylewu krwi do mózgu, miała połamane kości piszczelowe, złamanie nadgarstka i pięć siniaków na plecach. Jak wskazują lekarze takie obrażenia u 4-miesięcznego dziecka to rzadkość. Dla lekarzy było to więc światełko ostrzegawcze. Tak bowiem często wyglądają nie ofiary epilepsji, a maltretowania. Urazy te nie mogły pojawić się przypadkiem.

 

Siostra

Lekarze poinformowali więc służby i wskazali, że chcą zbadać też drugą bliźniaczkę. Gdy ta trafia do szpitala, medycy odnaleźli również u niej złamane kości i siniaki. To nie mógł być przypadek.

 

Przyczepka

W tym momencie policja zaczyna podsłuch rodziców. Ci podczas rozmów telefonicznych wskazują, iż nie mają pojęcia, co się stało. Mówią, iż być może to z racji przyczepki rowerowej, albo zbyt mocnego przytulania. Nikt z nich nie przyznał się w tych rozmowach do przemocy względem dzieci. Uważają, że to wypadek.

 

Usiłowanie zabójstwa

Prokurator jest jednak innego zdania. Wskazuje, że mężczyzna mógł celowo wepchać chusteczkę do buzi dziecka. Krwiak podczaszkowy to zaś efekt silnego potrząsania niemowlakiem. Dlatego też oskarżyciel domaga się dla ojca 5 lat pozbawienia wolności. Przy czym, co ciekawe, nie chce skazania matki dzieci.

Jak do sprawy podejdzie sąd? Czy skaże ojca i uniewinni matkę, czy też oboje odpowiedzą za cierpienia bliźniaczek? Wyrok za dwa tygodnie.

 

Źródło:  AD.nl