Ciągnie swój do swego, czyli mors w Holandii

Mors z wizytą u rodziny

„To się nazywa miłość”, „ciągnie swój do swego”, „z rodziną najbezpieczniej”. Od wczoraj setki ludzi komentowały zdjęcia pewnego morskiego ssaka, który dwa tygodnie temu pojawił się u wybrzeży Holandii, a który we wtorkowy poranek postanowił odwiedzić swojego „krewniaka” w bazie holenderskiej marynarki wojenne.

Mors

Miłośnicy przyrody od kilku dni informowali o pojawieniu się na niderlandzkim wybrzeżu morsa. Ten majestatyczny morski ssak był widziany między innymi w portach Den Helder i Harlingen oraz na Schiermonnikoog i Terschelling. Freja, bo tak owe zwierzę zostało nazwane, najprawdopodobniej nieco się zgubiło. Morsy bowiem zwykle żyją i żerują na terenie zimnych wód w pobliżu Arktyki. Pojawienie się go w Morzu Wattowym jest dość niespotykane. Nie jest to jednak pierwszy taki przypadek. Zwierzęta te były również widziane u wybrzeży Danii, Niemiec i Holandii, ale 23 lata temu.

Wakacje w ciepłych krajach

Można więc powiedzieć, iż Freja wybrała się na wakacje w ciepłych krajach. Wakacje, w których może liczyć na pięciogwiazdkową obsługę all inclusive. Czemu? Po pierwsze dlatego, iż podczas bytności w cieplejszych wodach, ssak zużywa znacznie mniej energii do ogrzania ciała niż w obszarze podbiegunowym. Po drugie, wody tego regionu Morza Północnego są wyjątkowo bogate w różnorodny pokarm dla morsa. Dlatego też zwierzę nie ma tu problemów z zaspokojeniem swojego ogromnego apetytu, który każe mu dziennie zjadać nawet pokarm o wadze sięgającej 10% masy swojego ciała.

Ranne zwierzę

Optymizmem napawają również informacje dotyczące rany. Gdy Freja była widziana po raz pierwszy, miała ranę na przedniej płetwie. Zdjęcia z wczoraj pokazują zaś, iż obrażenia te powoli, ale jednak systematycznie się goją. Nie wdało się zakażenie i zwierzę jest w dobrej formie. Na tyle dobrej, iż postanowiło odwiedzić „krewniaka”.

Z wizytą u rodziny

We wtorek rano sesję zdjęciową Frei zrobiła holenderska marynarka wojenna, kiedy to mors postanowił odpocząć w jednym z tamtejszych basenów portowych. Nie byłoby w tym może nic niezwykłego, gdyby nie to, iż na miejsce drzemki wybrał sobie pokład holenderskiego okrętu podwodnego. Okrętu klasy Walrus, czyli… mors. Widać, iż ciągnie swój do swego.