Cena paliwa pobija kolejne rekordy
Pamiętacie rekordowo wysokie ceny paliwa z listopada ubiegłego roku? To już jest przeszłość. W sobotę analitycy rynku poinformowali o osiągnięciu nowego rekordu uderzającego w kieszeń kierowców. Wszystko to wynik napięcia na ukraińsko-rosyjskiej granicy. Światowe, a więc i holenderskie rynki boją się, iż ewentualny konflikt wpłynie nie tylko na odcięcie dostaw gazu, ale również i ropy naftowej z Rosji. Strach ten doprowadził zaś do wzrostu cen.
Rekordowy weekend
W sobotę, jak donosi kolektyw konsumencki UnitedConsumers, średnia sugerowana cena litra popularnej 95 wzrosła do 2,146 euro. To zaś oznacza, iż listopadowy rekord ceny paliwa został pobity. Również właściciele samochodów z silnikiem diesla nie mieli powodów do radości. Olej napędowy na niderlandzkich stacjach również pobił rekord, osiągając cenę 1,84 euro za litr.
Wojna to nie wszystko
Widmo wojny na wschodzie Europy to jeden z najbardziej oczywistych powodów wzrostu kosztów ropy, co rzutuje na wzrost cen paliwa. Federacja Rosyjska jest bowiem jednym z największych eksporterów tego surowca. Odcięcie od jego dostaw, tak samo jak dostaw gazu może oznaczać poważne problemy dla wielu państw. Dlatego też ekonomiści i maklerzy giełdowi pilnie śledzą każdy news dotyczący Ukrainy. Zagrożenie ewentualnym konfliktem to jednak nie wszystko. Oprócz napięć geopolitycznych w ostatnim czasie dało się zaobserwować wzrost wartości dolara w stosunku do euro. Z racji zaś, iż cena baryłki liczona jest w tej pierwszej walucie, było oczywiste, iż jej wartość pójdzie w górę.
Sytuacja się powtarza
Ostatnim, ale niemniej ważnym czynnikiem jest stały wzrost gospodarczy po kryzysie ekonomicznym, jaki miał miejsce w 2020 roku. Gospodarki od momentu wyjścia z niego odrabiają straty, osiągając często nienotowane przed pandemią obroty. Wiadomość ta może cieszyć, ponieważ wzrost PKB to większy dobrobyt i np. mniejsze bezrobocie. Nie można jednak również zapominać o drugiej stronie tego medalu. Wzrost popytu na ropę przy stałej podaży (czyli wydobyciu), powoduje, iż cena baryłki rośnie. Firmy są bowiem w stanie zapłacić więcej, by pozyskać surowiec, potrzebny nie tylko do tego, by ludzie mieli czym tankować samochody, ale niezbędny także, na przykład przy produkcji tworzyw sztucznych.
Aby więc zapobiec wzrostowi cen kraje, producenci ropy naftowej, czyli tak zwane państwa OPEC musiałyby zwiększyć wydobycie. Działania takie owszem mają miejsce. Wzrost wydobycia jest jednak mniejszy niż wzrost popytu na ropę, więc cena idzie w górę.
Źródło: Nu.nl