Błędy kontrolerów w Schiphol mogły doprowadzić do tragedii?

Dyrektor odchodzi, chaos pozostaje

W ten weekend kontrola ruchu lotniczego w Holandii (LVNL) potwierdziła oficjalnie incydent mający miejsce 18 stycznia na lotnisku Schiphol. Najnowsze wiadomości z Holandii mówią, iż tego dnia kontrolerzy mieli wysłać 16 lądujących maszyn na zamknięty dla ruchu pas startowy. To zaś mogło zakończyć się tragicznie dla załóg i pasażerów samolotów.

Praca kontrolera lotniczego jest z jednej strony wyjątkowo satysfakcjonująca, z drugiej zaś wymaga ogromnego skupienia i maksymalnej uwagi. Dość powiedzieć np. że kontrolerzy na polskich lotniskach mają 7,5-godzinny dzień pracy. Ludzie ci nie siedzą jednak cały ten czas przed ekranem. Po pierwszych dwóch godzinach dyżuru mają godzinną przerwę. Podczas jej trwania mogą np. skorzystać z siłowni, basenu czy innych miejsc relaksu stworzonych specjalnie dla nich. Później znów 2 godziny w wieży kontroli lotów, kolejna godzinna przerwa i ostatnie półtorej godziny na stanowisku. Wszystko po to, by kontroler był maksymalnie wypoczęty i mógł być w 120% skupiony. Od ich decyzji zależy bowiem często życie i zdrowie setek ludzi znajdujących się w powietrzu. Niemniej jednak czasem nawet i im zdarzają się wpadki. Doskonałym przykładem są tu właśnie wydarzenia z 18 stycznia.

Zawleczka

Cały incydent na lotnisku w Schiphol zaczął się w Ivalo w Finlandii. Wtedy to startujący do Amsterdamu lot linii Transavia, wzbił się w powietrze z nieusuniętą zawleczką z przedniego golenia podwozia. Tamtejsza obsługa lotu powinna ją usunąć, jednak tego nie zrobiono. O całej sprawie dowiedziano się dopiero w momencie, gdy maszyna była już w powietrzu. W efekcie samolot musiał lądować, a zawleczką musiała zająć się obsługa Schiphol. W takiej sytuacji po uziemieniu maszyny należało przejrzeć cały pas, czy elementy mocowania nie pękły i nie leżą gdzieś na drodze startu i lądowania. Najechanie na nie mogłoby bowiem doprowadzić do tragedii. Ostatecznie jeden z pasów lotniska został zamknięty.

Pas alternatywny

Aby nie zablokować pracy lotniska, służby naziemne miały przygotować pas startowy Zwanenburg jako alternatywę dla lądujących maszyn. Rozpoczęto więc wszystkie niezbędne działania. Problem jednak w tym, że kontrolerzy, zanim jeszcze dostali informacje o gotowości pasa zaczęli wysyłać na niego samoloty. Informacje o lądowaniu na Zwanenburg otrzymało w sumie 16 załóg.

Odejście

Pracownicy kontroli lotów zorientowali się, iż popełnili błąd dopiero po około 25 minutach. Wtedy to doszło do nich, iż nie otrzymali oni informacji o otwarciu drogi lądowania. W efekcie pierwsza z podchodzących maszyn otrzymała informacje o odejściu, gdy była zaledwie 50 metrów nad nieczynnym pasem. Samolot dał więc pełny ciąg i wzbiła się znów w powietrze. Tam wraz z pozostałą 15 czekał na otwarcie pasa.

Co by się stało, gdyby wylądował?

W takiej sytuacji rodzi się pytanie, co by się stało, gdyby któraś z tych 16 maszyn wylądowała. Być może nic. Niemniej jednak zamknięty pas oznacza, iż mogą znajdować się na nim ludzie, pojazdy lub może on stanowić drogę kołowania dla innych jednostek itd. Istniałoby więc ryzyko, że lądująca maszyna uderzy w coś na teoretycznie czystej drodze podejścia.

 

Interesują Cię najnowsze wiadomości z Holandii? Wejdź na naszą stronę główną i zobacz co dla Ciebie przygotowaliśmy.