Błędne koło mieszkań dla pracowników tymczasowych w Brabancji

Brabancja – chce usunąć emigrantów zarobkowych z domków letniskowych, ale…


Tysiące emigrantów zarobkowych i pracowników tymczasowych z Polski, Bułgarii i Rumunii mieszka w południowo-wschodniej części Brabancji. Ludzie ci zajmują domki letniskowe lub przeludnione mieszkania socjalne. Lokalne gminy chcą z tym skończyć.

Sprawa jest prosta

Jak informują władze gminy Valkenswaard, emigranci mieszkający w domkach letniskowych, to poważnych problem i trzeba się ich jak najszybciej pozbyć. Nie będzie tu miejsca na pobłażliwość. Ludzie ci będą musieli w najbliższym czasie opuścić te lokale. Podobne głosy słychać z wielu innych miast. Deurne i Reusel-De Mierde również chcą pozbyć się „wschodniego problemu”. Zbliża się wiosna, lato. Kempingi mają się otworzyć. Będą przyjechać do nich turyści lub mieszkańcy chcący odpocząć po całym tygodniu pracy. Nie można więc pozwolić na to by obszary te były cały czas poddawane degradacyjnej działalności, mieszkających tam na stałe Polaków czy Bułgarów. Nie ma więc wyjścia. Mieszkańcy Europy wschodniej musza opuścić bungalowy i inne domki oraz przyczepy kempingowe.

Rozsądne podejście

Z punktu widzenia władz, jest to bardzo rozsądne podejście. Nie ma co ukrywać, że już sama nazwa domku letniskowego wskazuje, że nie nadaje się on do zamieszkania przez cały rok, tym bardziej w zimie. Ponadto większość z nich przeznaczona jest tylko dla kilku osób, a w przypadku pracowników zarobkowych, ilość śpiących tam znacznie przekracza wszelkie dopuszczalne normy. To zaś powoduje nie tylko dewastacje obiektu, ale i złą opinię o całej okolicy. Nikt bowiem nie będzie chciał przyjechać na wakacje do miasteczka robotniczego. Władzom często potakują mieszkańcy, którym pomysł oczyszczenia parków przed sezonem bardzo się podoba. Jest tylko jeden problem. Co dalej…

Co dalej

Ostre słowa o wyrzuceniu Polaków, czy innych emigrantów z Europy Wschodniej, to głosy w dużej mierze nastawione na lokalny rynek. Władze gmin wiedzą bowiem doskonale, że gdy mówi się A, trzeba powiedzieć również B, a w tym przypadku również nawet C i D. Dlatego wymachiwanie groźbą nalotów może i jest możliwe, to kwestie związaniem z wyrzuceniem mieszkańców to raczej tylko i wyłącznie sfera marzeń.

Niezastąpieni

Na samym obszarze wschodniej Brabancji znajduje się obecnie około 100 000 pracowników ze wschodu. Stanowią oni tanią siłę roboczą, która często wykonuje niezbędne, ale mało widoczne zadania dla lokalnych gmin. Co więcej, jak wskazują badania, ta ogromna liczba emigrantów i tak jest niewystarczająca. Holenderscy przedsiębiorcy mówią wprost, prosząc o otwarcie granic na co najmniej 50 000 nowych pracowników. W przeciwnym wypadku gospodarka się załamie. Firmy rozpaczliwie potrzebują bowiem Polaków, Bułgarów, Rumunów czy Słowaków, którzy za euro będą wykonywać prace, których nie chcą podjąć się Holendrzy.

Emigranci zarobkowi z Europy Wschodniej to „zło”, ale bez nich Holenderska gospodarka mogłaby się załamać.

Powiedzieć A

W tym miejscu ma miejsce pierwszy problem lokalnych władz. Chcą pozbyć się emigrantów zarobkowych, skazują swoje gminy na poważne problemy na rynku pracy. Za tym idzie zaś problem z budżetem, mniejsze wpływy z podatków. Cierpi więc na tym cała społeczność.

Po drugie nie można mówić o wysiedleniu, pozbyciu się pracowników tymczasowych, gdy potrzebni są nowi. Wszystko to sprawia, że przebywając i pracując legalnie, pomimo powierzchownej niechęci, ludzie ci są naprawdę mile widziani.

Powiedzieć B

Kolejną kwestią jest rynek mieszkaniowy. Nieruchomości od pewnego czasu dość mocno drożeją, co powoduje, że nie stać jest na nie rodowitych Holendrów, nie mówiąc już o robotnicach z Europy Wschodniej, którzy często zarabiają najniższą krajową. Oznacza to, że aby przenieść ich w inne miejsce, trzeba zapewnić im nowe miejsca zamieszkania. Z tym jest problem. Znane są przypadki jawnego sprzeciwu mieszkańców, gdy władze miasta planowały postawienie specjalnych dzielnic domków dla przybywających na ich teren pracowników. Większość takich negocjacji utyka w martwym punkcie, bo obojętnie jak dobrymi pracownikami nie byliby ci ludzie, tak lokalna społeczność rzadko chce mieć ich za sąsiadów. Gastarbeiterów nie można również przenieść do stojących obecnie mieszkań. Wszystko z powodu zbyt dużej ich liczby. W mediach coraz częściej słychać o skandalicznych warunkach bytowych, gdzie dziesiątki pracowników muszą gnieździć się w małych mieszkaniach, co nie tylko nie zapewnia odpowiedniej higieny, ale stanowi poważne pogwałcenie norm BHP i przeciwpożarowych. Najlepiej by było również i tych robotników przenieść w lepsze warunki, ale tu znów pojawia się pytanie, gdzie?

Emigrantów zarobkowych nie można tak po prostu usunąć lub przenieść

Powiedzieć C

Najprostszym rozwiązaniem byłoby przekazanie tego problemu komuś innemu, np. agencjom pracy tymczasowej. Nie ma bowiem co ukrywać, że pośrednik, tak jak każdy inny biznes, nastawiony jest na zysk, a więc i na minimalizację kosztów. Jeśli więc władze nakazałyby pośrednikom zapewnienie lepszych warunków, to momentalnie wzrośnie cena pracownika dla holenderskiej firmy. To zaś spowoduje, że Holendrzy nie będą mogli sobie pozwolić na takie rozwiązanie i zastopuje całą gospodarkę. Oczywiście można zakładać, że postawieni pod ścianą przedsiębiorcy, wyłożą odpowiednie środki, ale oni również będą chcieli je sobie odbić, zwiększając ceny. Zwiększenie cen spowoduje zmniejszeni siły nabywczej wypłaty i w ten sposób koło się powoli zamyka. Poza tym, to właśnie dobre warunki mieszkaniowe są często „haczykiem” na wielu pracowników, więc i w tym względzie wśród firm pośredniczących od dłuższego czasu trwa konkurencja.

Powiedzieć D

Co stałoby na przeszkodzie, gdyby to pracodawca musiał zagwarantować dobre warunki mieszkaniowe pracownikom? W takim wypadku, pokój z łazienką i telewizorem może okazać się lepszym magnesem niż wyższe wynagrodzenie. To zaś pozwoliłoby przenieść robotników tymczasowych z domków letniskowych do hoteli zakładowych. Problemem jednak jest tutaj holenderskie prawo. Widać to bardzo dobrze zwłaszcza wśród rolników. Ci nieraz wspominają, że podczas zbiorów mają problem z pozyskaniem siły roboczej. Większość z nich sama zapewniłaby im miejsce zamieszkania, nawet w domu wakacyjnym, na swoim gospodarstwie, ale tutaj pojawia się problem. Mogą oni wynająć domek turystom, ale nie pracownikom tymczasowym. W sprawę wchodzą bowiem zupełnie inne przepisy i normy, których spełnienie powoduje, że działanie staje się nieopłacalne.
Wszystko to zaś składa się na błędne koło powiązań i wzajemnych zależności. Koło, w którym najbardziej cierpią pracownicy tymczasowi, a na które władza w Holandii nie ma żadnego pomysłu.