Belastingdienst: Tureckie małżeństwo wyłudziło ponad 130 tyś euro

Od wielu miesięcy informujemy Was o aferze w Belastingdienst. Pewne małżeństwo musi zwrócić holenderskiemu fiskusowi ponad 133 400 euro. Nie jest to jednak kolejny efekt podwójnych standardów urzędników, a faktyczny przekręt, na którego trop natrafili przedstawiciele samorządu i skarbówki.

Małżeństwo od lat utrzymywało się w Holandii ze świadczeń pomocy społecznej. Można powiedzieć, iż dwójka ta dosłownie „klepała biedę”, żyjąc na garnuszku państwa. Tak przynajmniej przedstawiali się niderlandzkiemu urzędowi skarbowemu.  Okazuje się jednak, iż ludzie ci od wielu lat mają dom w Ankarze. Ta informacja delikatnie mówiąc, rozzłościła nie tylko urząd skarbowy, ale również i gminę Tilburg, w której mieszkają turetycy migranci. W efekcie władze podatkowe i samorządowe żądają zwrotu wszystkich przyznanych im świadczeń od 2009 roku, co oznacza, iż skarbówce i miastu para jest winna 133 411,03 euro.

 

Cynk

Jak to się stało, iż cała sprawa wyszła na jaw? 15 lipca 2017 roku do miasta wpłynął anonim. Ktoś życzliwy doniósł w nim, iż ludzie, którzy w teorii nie mają nic i żyją na zasiłku, są właścicielami domu z kawałkiem ziemi w Turcji, o łącznej wartości 170 000 euro. W efekcie gmina posądziła ich o oszustwo. Migranci wskazują jednak, iż to nie jest tak, jak się wydaje. Budynek to pustostan kupiony przez nich wiele lat temu za 25 000 guldenów, jeszcze przed nastaniem euro. Podejrzani nie mieli na poparcie tej tezy żadnych dokumentów. Gmina jednak dotarła do informacji świadczących, że wartość ta jest mocno niedoszacowana.

Zawieszenie

W efekcie miasto i fiskus poprosił migrantów o stosowne informacje na temat nieruchomości (tureckie zeznania podatkowe). Gmina już w 2017 roku prosiła o informacje w tej sprawie, ale nie uzyskała odpowiedzi. Wstrzymano wtedy wypłatę świadczeń. Teraz zaś samorząd i fiskus domagają się zwrotu całej, niesłusznie wypłaconej kwoty.

Sąd

Turcy odwołali się jednak do sądu. Stwierdzając, iż są ofiarami całej sytuacji, a to nie jest ich wina. Wszystko przez nieznajomość języka niderlandzkiego. Dlatego też nie rozumieli pism i nie mogli odpowiednio zareagować. Nie można więc od nich wymagać znajomości prawa i przepisów, które nie są po arabsku. Centralna Rada Odwoławcza nie zgadza się jednak z takim podejściem do sprawy. Skoro ludzie mieszkają w Holandii, to obowiązuje ich holenderskie prawo.  Co więcej, sąd przyznał, iż dowody przeciw Turkom są na tyle mocne, iż muszą oni spłacić całą należą kwotę, jaką podał fiskus i urząd miejski. Jak widać, nie warto oszukiwać w zeznaniach.