Atak na Chińczyków w Holandii z powodu wirusa
Koronawirus stale się rozszerza. Media na całym świecie nieustanie informują o nowych zachorowaniach i zgonach. Nie dziwi więc, że wielu ludzi z krajów jak do tej pory wolnych od patogenu zaczyna się coraz bardziej bać. Najnowsze wiadomości z Holandii pokazują, iż strach ten w niektórych przypadkach ma bardzo złe ukierunkowanie.
W obliczu globalnej epidemii koronawirusa zwykły człowiek staje się niejako trybikiem wielkiej machiny. Jednostka bowiem nie jest w stanie przeciwstawić się temu, co się dzieje. Dlatego też wielu mieszkańców Niderlandów jedyne co może zrobić to zakupić sobie maseczki na twarz i antybakteryjne mydła. Potem pozostaje już tylko zaufać służbom medycznym w krainie tulipanów i procedurom bezpieczeństwa wprowadzonym przez epidemiologów.
Zaufanie to jednak często jest podważane. Czasem są to fake newsy pojawiające się gdzieś w sieci. Innym razem niezrozumiałe decyzje władz, takie jak, chociażby areszt domowy zamiast kwarantanny w szpitalu dla Holendrów wracających z Chin. Wszystko to powoduje, iż ludzie, pomimo że starają się tego nie ukazać na co dzień, zaczynają się bać. Wraz ze strachem i własną bezsilnością rośnie również coś tak złego, jak frustracja. To ona najprawdopodobniej doprowadziła do ostatnich wydarzeń w Wageningen.
Alienacja
Ludźmi, którzy najbardziej jak do tej pory ucierpieli z powodu koronawirusa w Holandii, są Azjaci. Wielu ludzi stara się ich unikać i możliwie nie wchodzić z nimi w bezpośredni kontakt. Nie wiadomo bowiem czy dany człowiek nie jest np. Chińczykiem - potencjalnym nosicielem patogenu. Nie ma tu znaczenia, że dany mężczyzna czy kobieta mieszka od urodzenia w królestwie Niderlandów. Wygląda podejrzanie, więc zgodnie z powiedzeniem „strzeżonego Pań Bóg szczerze”, lepiej się do niego nie zbliżać. Wszystko to prowadzi do pewnego wyobcowania Azjatów i lekko wyczuwalnego dystansu reszty społeczeństwa. Jest to przykre, ale dla wielu Chińczyków, Wietnamczyków czy Japończyków w jakiś sposób zrozumiałe. Dla nich bowiem większość Europejczyków wygląda identycznie. Niestety czasem taka nieufność przybiera dużo bardziej odrażający obrót.
Rasizm
Sobotnie wydarzenia w Wageningen pokazują najgorsze ludzkie instynkty spowodowane strachem, bezsilnością i niezrozumieniem. Wszystkie te czynniki skumulowane w jedno, przerodziły się w tej holenderskiej miejscowości w jawny rasizm. Chińscy studenci uczący się w tym mieście byli wyzywani hasłami „Die Chinese” i „Chinese Corona” (Chinese – Chińczyk o znaczeniu pejoratywnym. Na język polski można tłumaczyć jako żółtek). Słowa i wyzwiska to był jednak dopiero początek. Nieznani sprawcy ubrudzili ekskrementami całą windę, z której korzystali azjatyccy studenci. Ktoś zerwał Chińską flagę z drzwi jednego z pokojów. Inni ludzie zaś uderzali w okna i drzwi mieszkań, gdzie schowali się nastolatkowie, wywierając na ich ogromną presję i strach.
Dochodzenie
Sprawa została zgłoszona na policję, która rozpoczęła dochodzenie dotyczące czynów na tle rasistowskim i wandalizmu. Ponadto o całym incydencie poinformowano zarządcę mieszkań studenckich i władze Uniwersytet Wageningen. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują jednak, że żaden z tych podmiotów nie ma jeszcze informacji o ewentualnych sprawcach.