Mandat podczas ostatniej drogi

Tajemnicza śmierć Polaka w Enschede

W Polsce krąży wiele kawałów o strażnikach miejskich. Ludzie ci często utożsamiani są ze złośliwcami, którzy tylko czekają, by „wlepić” komuś mandat za złe parkowanie. Jeśli jednak nasi strażnicy są złośliwi, to co można powiedzieć o tym co sie stało w Zwolle?

Ostatnia droga

W środowe popołudnie doszło do co najmniej niekomfortowej sytuacji. W domu spokojnej starości Theodory Vos De Wael wszyscy byli pogrążeni w żałobie. Stało się tak dlatego, iż odszedł jeden z mieszkańców, który po wielu przeżytych latach, zasnął snem wiecznym w swoim pokoju. Na miejsce przybyła pożegnać go jego rodzinna, inni pensjonariusze, z którymi zmarły zżył się na przestrzeni lat oraz opiekunowie. Po pożegnaniu ciało denata miało zostać zabrane do kostnicy. Dlatego też przed wejściem do budynku zaparkował karawan. Czarny specjalnie przygotowany do przewozu trumny van.

 

Organa ścigania

Gdy w budynku dokonywano wszelkich niezbędnych formalności i przygotowywano ciało do zabrania, na parking podjechał na rowerze funkcjonariusz z lokalnych organów ścigania. Mężczyzna ten zaczął przyglądać się pojazdowi, po czym sięgnął do swoich rzeczy, by wyciągnąć znany bloczek mandatowy. Całej sprawie przyglądał się jeden z sąsiadów. Okoliczny mieszkaniec, widząc co planuje człowiek w mundurze, zaczął krzyczeć do niego. Prosił, by funkcjonariusz tego nie robił, że kierowca jest w budynku obok, że teraz nie czas na tego typu rzeczy i pojazd jest tu służbowo. Niestety wszystkie te informacje nie pomogły, blankiet znalazł się za szybą pojazdu.

 

Funkcjonariusz w Zwolle chciał ukarać załogę karawanu będącą w pracy, za złe parkowanie.

Konsternacja

Gdy kierowca karawanu wyszedł z domu spokojnej starości zobaczył, iż za szybą czarnego vana znajduje się złowróżbny „liścik”. Blankiet zobaczyła też rodzina i znajomi zmarłego. W tym momencie cała sytuacja powagi, smutki i zadumy momentalnie uleciała. Wśród żałobników oprócz szlochów po stracie bliskiej osoby dało się słyszeć złośliwe, a czasem nawet wrogie komentarze dotyczące zachowania co poniektórych służb miejskich. Ludzie nie potrafili zrozumieć, jak można być na tyle bezczelnym, by wystawić mandat załodze karawanu, która przyjechała do pracy. Wszystko skończyło się na tym, iż karawan odjeżdżał spod Theodory Vos De Wael w atmosferze małego, obyczajowego skandalu, o którym pensjonariusze jeszcze długo rozmawiali.

 

Prawo musi być respektowane przez wszystkich

Można by powiedzieć, że prawo, aby było skuteczne, musi być respektowane przez wszystkich. Karawan nie miał zaś za szybą druku parkingowego, co zaś oznaczało, iż zaparkował na płatnym parkingu bez płacenia. Tyle tylko, że w przypadku samochodów specjalnych takich jak np. karetki, czy karawany zasady takie nie obowiązują. Wszystko dlatego, iż organizacje te muszą móc wykonywać swoją pracę bez zakłóceń. Dlatego w praktyce, będąc w pracy, nie powinni obawiać się o mandaty za złe parkowanie.  Mandaty ani ostrzeżenia nie są im nigdy wydawane.

Przypadek

Zaistniała sytuacja byłą więc tylko przypadkiem, pomyłką przy pracy. Władze gminy przepraszają właścicieli domu spokojnej starości, rodzinę zmarłego oraz pracowników zakładu pogrzebowego. Urzędnicy nie mają praktycznie nic na swoje usprawiedliwienie, tym bardziej iż van był stosownie oznaczony. Została więc im tylko skrucha i obietnica, iż więcej takie coś się nie stanie.

Wypada więc mieć nadzieję, iż dotrzymają tego słowa i cieszyć się, że nadgorliwy kontroler nie miał blokady na koła. W przeciwnym razie powiedzenie „spóźnić się na własny pogrzeb” nabrałoby szyderczo realnego charakteru.