125 psów na 112 metrach kwadratowych

125 psów na 112 metrach kwadratowych

Pamiętają Państwo bajkę 101 Dalmatyńczyków? Ta klasyczna animacja Disneya o łaciatych psiakach sprawiała, iż wielu z nas będąc dziećmi, chciałoby mieć takie stadko w domu. Pomysł ten jednak w większości wypadków znikał z biegiem lat i bardzo dobrze. O tym, że rozwiązanie to nie jest niczym dobrym, pokazały dwie siostry z Holandii, które w swoim domu w Culemborgu miały nie 101 dalmatyńczyków, ale 125 psów rasy chihuahua.

125 psów na 112 metrach kwadratowych

Chihuahua to oczywiście nie dalmatyńczyk. Nawet szczeniaki tych psów znane z bajki są większe od dorosłych okazów tej pierwszej rasy. Niemniej jednak 125 czworonogów na 112 metrach kwadratowych, to nie mogło skończyć się dobrze. Okoliczni mieszkańcy od wielu miesięcy uskarżali się na szczekanie, hałasy i nieprzyjemny zapach dobiegający z posesji sióstr. Ludzie podejrzewali, iż kobiety mają kilka psów, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Nikt jednak nie przypuszczał, iż zwierzaków jest tam aż tyle.

 

Cicha okolica

De Wilgenroos, na obrzeżach Culemborg-Oost, to wręcz idealna okolica do zamieszkania. Cicha spokojna, nieopodal wije się rzeka Lek, a spora część mieszkańców może ze swoich okien podglądać co się dzieje w mini zoo De Heuvel. Żyje się tam spokojnie i błogo. Jakiś czas temu jednak tak nie było.
Przez ostatnie miesiące w okolicy roztaczał się smród moczu, odchodów i słychać było praktycznie nieustanne szczekanie. Wszystko z racji gospodarzy jednego, narożnego domu, który przez właścicielki zmienił się w coś, co można nazwać schroniskiem.

 

Pół roku

Wszystko zaczęło się pół roku temu. Wtedy to pojawiły się pierwsze skargi mieszkańców na niekontrolowane szczekanie i nieprzyjemny zapach. Sąsiedzi wiedzieli, iż odgłosy i woń ta pochodzi z domu dwóch sióstr. Jedna pracowała, druga zajmowała się domem i zwierzętami. Opiekowała się nimi 24 godziny na dobę, tworząc coś, co można nazwać schroniskiem, domem tymczasowym. Jak mówią okoliczni mieszkańcy, dwójka ta miała dobre serce, zawsze przyjmowali psy z „problemami”, które z jakichś powodów właściciele musieli oddać. Coś potem poszło jednak nie tak. Jak wskazują sąsiedzi, najpierw przygarnęły jednego psa, potem dwa, a potem jeszcze jednego i kolejnego, bo trzy albo cztery to nie robi różnicy, a potem… straciły rachubę. I nagle pojawiły się tam dziesiątki zwierząt, które nie były wysterylizowane ani wykastrowane, co następnie powiększyło znacznie liczbę osobników.

 

Jak dzieci

Psy zaczęły więc przeszkadzać lokalnej społeczności, chociaż wszyscy wskazywali, iż rozumieją kobiety, wiedzą, że starają się robić wszystko dla tych zwierząt. Jak wskazał jeden z sąsiadów, widział, że panie oszczędzały na swoim jedzeniu, by tylko ich czworonogi miały co jeść. Traktowały po prostu psy jak swoje dzieci.

Interwencja

Cierpliwość mieszkańców jednak powoli się kończyła. Zaczęły pojawiać się donosy, policja i władze miasta pukały do drzwi. Nic to jednak nie dawało. Wreszcie na początku sierpnia doszło do ostateczności. Pod dom przyjechało 34 pracowników karetki dla zwierząt, siedem ambulansów wyspecjalizowanych w ratowaniu czworonogów i dwóch ekspertów weterynarii. Wszyscy oni rozpoczęli akcję ewakuowania psiaków. Skala tej operacji przerosła nawet same interweniujące służby. Wszystko trwało bowiem prawie półtora tygodnia. W tym czasie z budynku zabrano 125 czworonogów.

 

Psy

Wiele z nich było w ciężkim stanie. Były chore, niektóre miały epilepsje i inne schorzenia, zwierzęta były dobrze odżywione, ale widać było, że są zaniedbane. Różny wiek czworonogów wskazywał, że dużo z tych psiaków urodziło się już w domu. Weterynarze nie mieli wątpliwości. Kobiety się starały, ale psów po prostu było za dużo. 2 osoby nie są w stanie wychować ponad 100 zwierzą i nauczyć ich czystości i załatwiania się na zewnątrz.
Finalnie psy zostały odebrane kobietom. Te mogą zatrzymać sobie maksymalnie 5 z nich.

 

Źródło:  AD.nl