10 000 martwych dzieci w ciągu trzech miesięcy w Holandii

W ciągu zaledwie czterech miesięcy Holendrzy zgłosili 9329 martwych dzieci w swoim kraju. Te zastraszające liczby to na szczęście nie efekt choroby, czy krytycznej sytuacji położnictwa w Niderlandach, a zmiany prawa.

Rodzinna tragedia

Śmierć podczas porodu, czy poronienie to ogromna tragedia dla rodziców malca. Pomimo tego, że taki mały człowiek nie przeżył ani jednego dnia na naszym świecie, to gdy jeszcze był w łonie matki, wywiązała się między nim a rodzicami szczególna więź. Matczyna i ojczyma miłość w przypadku wypadku, choroby czy czasem nawet zwykłych przyczyn naturalnych i predyspozycji rodzicielki, brutalnie się kończy. Szpital, strach, akcja ratunkowa, operacja i brutalna wiadomość lekarzy mówiąca, iż nic nie udało się zrobić, doszło do poronienia lub koniecznej aborcji ze względu na życie, zdrowie matki. Tragiczną sytuację rodziny, żałobę jaką przeżywają wzmagał jeszcze fakt, iż względem niderlandzkiego prawa, ten mały człowiek nie istniał.

Wszystko to z racji przepisów. Miały one pewną lukę niepozwalającą zarejestrować dziecka, które urodziło się martwe lub padło ofiarą aborcji, samoistnego poronienia. Dla Holandii takie dzieci po prostu nie istniały.

 

Zmiana prawa

Na szczęście lukę tę w końcu postanowili naprawić holenderscy posłowie. Cztery miesiące temu zmieniono przepisy. Teraz rodzice mogą zarejestrować swoje martwe dziecko w bazie danych osobistych BRP. BRP to swoisty spis ludności, pozwala więc na wpisanie malca z imieniem, nazwiskiem, potraktowanie go, co dla rodziców jest wyjątkowo ważne, nie jako płód czy zestaw komórek, ale jako osobę. Małego człowieka, który faktycznie kiedyś istniał.

Co więcej, nowelizacja spowodowała, że do bazy mogą zostać wpisane wszystkie dzieci z martwych urodzeń, niezależnie od czasu trwania ciąży. Uniknięto więc podziału na „lepszych” i „gorszych”, tych których dziecko już może zostać uznane za człowieka, a tych którym się tego człowieczeństwa odmawia.

Etyka zawodowa

Do nowych przepisów odpowiednio przeszkolono również urzędników. Mają oni podchodzić z „rozsądkiem” do petentów. Mają brać pod uwagę traumę jaką przeżyli i nie wymagać od nich zbyt wiele. Chodzi tu między innymi o dokument określany mianem „aktu urodzenia”, który wydawany jest przez szpital. Jest on jest niezbędny, jeśli mały człowiek w łonie matki nie przeżył czterech pierwszych miesięcy.

 

Prawodawcy, co nie dzieje się zbyt często pozwolili, by wprowadzone cztery miesiące temu przepisy działały z mocą wsteczną. Oznacza to, iż rodzice zmarłych dzieci, które urodziły się zanim ustawa weszła w życie również mogą wpisać je do bazy BRP. To zaowocowało tym, iż w rejestrze pojawiło się już blisko 10 000 martwych dzieci. W przyszłości zaś rząd szacuje, iż w ciągu roku będzie się zgłaszać do rejestracji około 550 rodziców pogrążonych w żałobie.