Znikające egzaminy na holenderskiej poczcie

Znikające egzaminy na holenderskiej poczcie

W Holandii pomimo epidemii edukacja cały czas toczy się własnym torem. Dlatego też młodzież szkolna przystąpiła do egzaminów końcowych.  Nauka, stres przed egzamin i upragniona chwila luzu. Tak to powinno wyglądać w teorii. W praktyce zaś dla ponad 150 uczniów wszystko to zamieniło się w koszmar.

Koszmar dodajmy całkowicie nie z ich winy. Nie zawaliła bowiem młodzież, która nie przyłożyła się do nauki, nie zawalili również nauczyciele, którzy nie przerobili programu. Nawet komisja egzaminacyjna przygotowała wszystko jak trzeba. Gdzie więc pojawił się problem? Na holenderskiej poczcie.
Uczniowie zdają egzamin, który jest sprawdzany dwupoziomowo. Po napisaniu egzaminu przez ucznia jest on sprawdzany przez nauczyciela z placówki, do której uczęszcza młoda osoba. Jest to takie jakby wewnętrzne sprawdzenie i ocenienie. Nie jest ono jednak wiążące. Wymagana jest kontrasygnata drugiego, zewnętrznego sprawdzającego pedagoga. Dzięki temu egzamin analizują dwie osoby, często o zupełnie innych punktach widzenia i podejściach do nauczania. Dzięki temu zdający może być pewny, że jest on oceniony bezstronnie, a możliwość pomyłki, dzięki podwójnej korekcie, jest zmniejszona niemal do zera.

 

Problem

Aby system ten działał poprawnie, egzaminy muszą trafić w ręce pedagogów. W tym celu, jak już wspomnieliśmy, są one wysyłane pocztą. I tu właśnie zaczął się problem. W nocy z 8 na 9 czerwca PostNL poinformował, iż nauczycielom nie dostarczono egzaminów z 12 szkół. Specjalne zapakowane pakiety nie dotarły na czas do odpowiednich nauczycieli- komisji sprawdzających. W środę po południu pojawiły się jednak dobre wieści, pakiety testów z 9 placówek dotarły w końcu do komisji. Uczniowie będą mieli, z lekkim poślizgiem, ale sprawdzone egzaminy.

150 uczniów

Co jednak stało się z pakietem testów od 150 uczniów z trzech szkół? Tego poczta nie wie. Można by powiedzieć, iż „zaginęły one w akcji”. Nikt z PostNL nie wie, gdzie one się znajdują. W efekcie egzamin ten został oceniony tylko przez jednego nauczyciela. Jest więc nieważny i młodzi ludzie powinni przystąpić do niego kolejny raz.

 

Specjalny rok

Wyglądało więc na to, iż młodzi ludzie zapłacą za błędy, których nie popełnili, iż staną się ofiarami niefrasobliwości dorosłych. Jak łatwo się domyśleć sytuacja ta nie spodobała się nie tylko pokrzywdzonym uczniom i ich rodzicom, ale również i organizacjom studenckim, którzy stanęli w obronie przyszłych żaków. W powietrzu czuć było protesty i medialną aferę. Na szczęście sprawę w zarodku stłamsił Minister Edukacji, Arie Slob. Polityk stwierdził, iż ten rok, rok epidemii jest wyjątkowy, dlatego też wyjątkowo uzna za ważny egzamin, który został sprawdzony tylko przez lokalnego egzaminatora. Wszyscy z grupy 150 uczniów nie muszą podchodzić do niego ponownie, chociaż, jeśli chcą, mają do tego prawo. W tym momencie egzamin zostanie unieważniony, a oni będą mogli napisać go jako zerowy w drugim terminie.

 

Błąd

Jak wskazuje PostNL, egzaminy kończące szkoły średnie zostały wydane pocztowcom w 1180 placówkach. W efekcie holenderska poczta dostarczyła blisko 80 000 przesyłek z ponad milionem testów do 200 000 uczniów w Holandii. To, wraz z normalną pracą poczty, miało doprowadzić do zaginięcia egzaminów. Pocztowcy tłumaczą się większą niż oczekiwano ilością przesyłek i krótszym czasem ich dostawy. Zarząd poczty nadal zapewnia, iż szuka zaginionych egzaminów i zrobi wszystko, by z opóźnieniem, ale jednak trafiły do egzaminatorów, na szczęście dla uczniów wybierających się na studia jest to już sprawa drugorzędna. Jak więc widać ważne przesyłki potrafi zgubić nie tylko nasza rodzima poczta.