Holendrzy wygrywają z COVID-19?

Zmniejsza się liczba ofiar śmiertelnych COVID-19

Wreszcie dobre wiadomości z frontu walki z COVID-19. Jak przekazał w piątek minister zdrowia, Hugo de Jonge, spada liczba zgonów spowodowanych COVID-19. Polityk wskazuje, że to „niewiarygodnie dobra wiadomość”, ale nie spowoduje ona złagodzenia obostrzeń koronowych.

Seniorzy się nie poddają

Dzięki czemu to zmniejszenie liczby zgonów osób zakażonych koronawirusem? Wszystko za sprawą szczepień w grupie największego ryzyka, czyli wśród niderlandzkich seniorów. Pośród staruszków powyżej 80 roku życia liczba śmiertelnych powikłań COVID-19 spadła praktycznie do zera. Owszem ludzie nadal chorują i umierają, ale dane te nie odbiegają od tych przed epidemią. Niektórzy uważają nawet, iż śmiertelność jest nieco niższa niż średnia. Ma to być efekt działań, jakie są podejmowane w domach pomocy społecznej czy domach starców. Dystans, dezynfekcja i maseczki chronią bowiem nie tylko przed wirusem rodem z Chin, ale też i przed zwykłą grypą, która w przypadku osłabionych seniorów czasem również potrafi być śmiertelna.

Podobna sytuacja zaczyna mieć miejsce w grupie 70+, która obecnie przechodzi już drugą serię szczepień. W ciągu ostatniego tygodnia znacznie mniej ludzi w tym wieku uzyskało pozytywny wynik testu na COVID-19.

 

Nie ma się z czego cieszyć

Pomimo, iż liczba zakażonych seniorów i ofiar śmiertelnych patogenu w grupie 70+ spada, tak w skali kraju nie można mieć zbyt dużych powodów do radości. Jak wskazał minister zdrowia, nie można obecnie myśleć nawet o złagodzeniu obostrzeń: „Wtedy szpitale szybko się zapełnią. Nie  najstarszymi osobami, ale resztą Holandii” – mówił w piątek polityk.

 

Przepełnione szpitale

Nie ma się bowiem z czego cieszyć, mimo niższej śmiertelności liczba pacjentów z koronawirusem w szpitalach rośnie. Dotyczy to zwłaszcza zakażonych brytyjską mutacją wirusa, która jest o wiele bardziej zjadliwa niż „oryginał”. W takiej sytuacji nawet odrobina luzu mogłaby doprowadzić do prawdziwej eksplozji zachorowań, która spowodowałaby, iż w szpitalach znów zaczęłoby brakować łóżek dla chorych, a lekarze zastanawialiby się kogo podłączyć pod respirator, a dla kogo by go zabrakło.

 

Nic się nie zmieni?

Czyżby więc wizję mówiące o tym, iż godzina policyjna i lockdown w obecnej formie zostaną z nami przez cały marzec, się spełnią? Wiele na to wskazuje. Nawet minister sprawiedliwości, Ferd Grapperhaus, uważa, że obywatele nie powinni się nastawiać na jakąkolwiek liberalizację w najbliższym czasie.
Najprawdopodobniej więc 8 marca dowiemy się od ustępującego premiera, iż obostrzenia pozostaną z nami co najmniej do wyborów parlamentarnych. A co dalej? Tego nie wie nikt.