Złodzieje w Holandii kradną pamiątki po III Rzeszy
Broń, umundurowanie, środki ochrony bezpośredniej, wszystko to znikało w ostatnich miesiącach z holenderskich muzeów. Całej sprawie pikanterii dodaje fakt, iż złodzieje kradli tylko sprzęt należący do formacji z III Rzeszy. Czyżby potrzebowali tego neonaziści lub zamówienie złożył jakiś prywatny kolekcjoner?
Pamiątki po III Rzeszy
W ostatnim czasie z muzeów w Królestwie Niderlandów znikają artefakty z okresu II Wojny Światowej. Właściciele tych placówek kultury i nauki wskazują, iż nieznani sprawcy, wchodząc do dwóch największych tego typu miejsc w Holandii, wynieśli eksponaty o łącznej wartości ponad półtora miliona euro.
Do jednego z włamań doszło w Beek w sierpniu tego roku. Złodzieje nie działali zbyt wyrafinowanie. Sforsowali bramę i frontowe drzwi. Ich łupem padło tyle eksponatów, iż aby je przewieźć musieli wykorzystać kilka samochodów. W połowie października podobny los spotkał wystawę w Ossendrecht. Tam przestępcy nie działali wybiórczo. Wyniesiono prawie całą kolekcję dotyczącą III Rzeszy w tym oryginalne mundury SS, hełmy, sztylety, lornetki, czy spadochrony o jednostkowych wartościach liczonych w setkach tysięcy euro.
Krajowa akcja
Te dwa incydenty sprawiły, iż na nogi postawiona została policja nie tylko w Holandii, ale i całej Europie. Sprawę badają kryminalni oraz jednostki policji zajmujące się na co dzień poszukiwaniem skradzionych malowideł czy nielegalnym handlem sztuką. Również muzealnicy dosłownie wychodzą z siebie, by zabezpieczyć pozostałe większe i mniejsze muzea związane z historią II Wojny Światowej i militariami III Rzeszy. Obecnie bowiem w dobie COVID-19 i zamknięcia placówek kultury włamania tego typu stają się dużo prostsze, niż gdy muzeum działa normalnie.
Na specjalny użytek
Jak wskazuje policja, złodzieje musieli działać najprawdopodobniej na zlecenie. Skradzione eksponaty są wbrew pozorom wyjątkowo cenne i rzadkie, a przez to rozpoznawalne. Każda ich sprzedaż w internecie lub w domu aukcyjnym natychmiast przykułaby uwagę znawców i doprowadziła do ich konfiskaty.
Eksponaty tego typu mogłyby być z powodzeniem wykorzystywane jako relikwie dla neonazistów. Problem jednak w tym, iż grupy tego typu rzadko kiedy dysponują aż takim budżetem, by zlecać kradzieże tak wartościowych przedmiotów.
Pozostają więc prywatni kolekcjonerzy. Fanatycy historii III Rzeszy, którzy często posiadają w swoich prywatnych muzeach zbiory dorównujące tym z państwowych placówek. Dla nich jest to drogie, ekskluzywne hobby. Nie wahają się więc wydawać dziesiątek czy setek tysięcy euro na karabin, czy oryginalny mundur. Doskonałym unaocznieniem tego typu działań może być np. kradzież napisu „Arbeit macht frei” z obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Innym przykładem może być niemiecki kolekcjoner militariów z Heikendorf. Gdy policja weszła do jego domu, wywieziono stamtąd nie tyle trzymane bez pozwolenia karabiny, czy niewypały granatów, a działo przeciwlotnicze 88 milimetrów, torpedę oraz odrestaurowany Panzerkampfwagen V – czołg zwany szerszemu gronu odbiorców pod nazwą Pantera.