Zieloni i atomowi, czyli plany energetyczne Holendrów

Zieloni i atomowi czyli plany energetyczne Holendrów

Holendrzy chcą być bardzo zieloni, odchodząc od paliw kopalnych i stawiając na odnawialne źródła energii. Nowy rząd nie chce jednak ufać tylko sile wiatru i słońca. PVV, VVD, NSC i BBB chcą postawić również na energię atomową. W planach są nawet cztery nowe elektrownie korzystające z pierwiastków promieniotwórczych w krainie tulipanów.

Jedyna holenderska elektrownia atomowa w Borssele nie zostanie zamknięta i będzie działać dłużej. To jednak nie wszystko. Powstała kilka dni temu koalicja chce skupić się na uniezależnieniu energetycznym kraju i wybudować nawet cztery nowe elektrownie atomowe. Czy to się jednak uda? Już teraz wiadomo, iż są dwie wielkie przeszkody. Pierwszą z nich jest cena. Inwestycje to koszty idące w miliardy euro. Drugą jest przestarzała sieć energetyczna, która już teraz ma poważne problemy z powodu obciążenia. Nowe elektrownie mógłby więc ją przeciążyć i wyłączyć.

 

Niezależność energetyczna

Nowy gabinet kieruje swój wzrok w stronę atomu, wskazuje na niedawne wydarzenia i kwestię Rosji. Politycy mówią jasno, iż Holandia nie może importować energii z „niewiarygodnych krajów”. Państwo musi się uniezależnić od dostaw ropy i gazu. Jak to zrobić? Tu koalicja widzi trzy drogi, a właściwie jedną drogę lokalną, jedną autostradę i jedną leśną ścieżkę.

 

Trzy drogi

Owa leśną ścieżką jest postawienie na technologie wodorowe. Jest to bardzo czyste rozwiązanie, ale stosowane raczej na małą skalę, ponieważ obecnie brak ku temu zaplecza w kraju. Drogą lokalną jest zaś plan wydobycia gazu ziemnego na Morzu Północnym. Wymaga to pewnych inwestycji i zapewni duże dostawy energii, ale nie jest zbyt ekologiczne. Wreszcie autostrada, czyli elektrownie atomowe. Bezpieczne, niezawodne, czyste (nie licząc odpadów radioaktywnych) i mogące spokojnie zabezpieczyć energetycznie kraj.

 

Kontrowersje

Czy jednak rząd wjedzie na tę autostradę? Przez lata był to bardzo kontrowersyjny temat w kraju. Duża część społeczeństwa uważała elektrownie atomowe za drogą fanaberię. Wiele zmieniło się jednak po ataku Rosji na Ukrainę. W 2020 roku za budową nowych elektrowni atomowych było w kraju tylko 25% społeczeństwa. Rok temu było to już 36% i to bez prowadzenia kampanii mających przekonać ludność do tego typu źródła energii. Maleje też sprzeciw wobec tego typu inwestycjom. Holendrzy nie będą więc raczej stawiać oporu.

Sieć

Zarządca sieci energetycznej TenneT stwierdził na początku tego roku, iż podpięcie aż 4 nowych elektrowni jest niemożliwe, bo obecna infrastruktura tego nie wytrzyma. Nieco większa szansa jest w przypadku małych reaktorów modułowych rozproszonych po kraju. One jednak są w przeliczeniu droższe niż duże elektrownie.
Dla władz nie jest to jednak zbyt duży problem. Elektrowni nie buduje się z dnia na dzień. To projekty na lata, to zaś daje czas na modernizację sieci przesyłowej, o której też mówi się od lat.

 

Pieniądze

Największym problemem pozostają więc pieniądze, idące w dziesiątkach, jeśli nawet nie setkach miliardów euro. Pytanie więc, czy nowy rząd będzie w stanie znaleźć w najbliższych latach tak duże środki w kasie państwa i czy na tego typu inwestycje znajdzie polityczny konsensus ponad partyjnymi podziałami. Projekt ten potrwa bowiem dłużej niż kadencja. Musi więc być pewne, iż ewentualny nowy rząd będzie go kontynuować. Bez tego nie ma bowiem co rozpocząć całej tej atomowej drogi.

 

 

Źródło:  Nu.nl