Zbiórka na rzecz rodzin zmarłych Polaków

Zbiórka na rzecz rodzin zmarłych Polaków

Wracamy do sprawy tragicznych wydarzeń mających miejsce na Mozie w pobliżu Heijen, podczas których śmierć poniosło dwóch naszych rodaków. Wiemy już co się stało i wiemy, jak można pomóc rodzinom ofiar w tych wyjątkowo trudnych dla nich chwilach.

Siła natury, a nie alkohol

Zaraz po tragedii, gdy przekazano informację, iż ofiarami wody są Polacy, co bardziej złośliwi Holendrzy wskazywali, iż nasi rodacy pewnie popili i sami wpadli do wody. Najnowsze informacje sprawiają jednak, iż osoby te powinny spalić się ze wstydu, iż tak komentowały tę tragedię.
Już teraz bowiem wiadomo, iż ofiary stoczyły długą i heroiczną walkę o przetrwanie. Przeciw nim stanęła bowiem potęga natury, której pomagał los i pech mężczyzn. Ten ostatni objawiał się w tym, iż ludzie na łodzi byli grubo ubrani i mieli na sobie ciężkie buty, które gdy wpadli do wody, zadziałały jak kotwice.

 

Nocny połów

Co się stało? Jak wskazuje rodzina i przyjaciele zmarłych, wędkarze w nocy z 26 na 27 maja, w weekend Zesłania Ducha Świętego wybrali się na nocny połów, na Mozie. Miała to być fajna przygoda i początek udanego długiego weekendu. Los chciał jednak inaczej. Wydarzenia na wodzie z radosnego relaksu zmieniły się w walkę o życie trójki mężczyzn, z której tylko jeden przeżył. Pozostałych dwóch, 37-letni Piotr i 38-letni Martin, zginęło w wodzie.

 

Razem do samego końca

Na skutek nagłych zawirowań toni łódź przewróciła się i trójka przyjaciół trafiła do lodowatych wód Mozy. Ich ubrania, które miały chronić przed zimnem nocy, natychmiast całe nasiąknęły wodą i ciągnęły mężczyzn na dno. W tej krytycznej sytuacji wiedząc, iż wszystko to może się dla nich tragicznie skończyć, cała trójka postanowiła trzymać się razem, złapała się za ręce, tak by nikogo nie porwał prąd i starała się wspólnie dopłynąć do brzegu. Z każdą jednak minutą zimna woda wysysała z nich energię i szanse na przeżycie malały. Polacy jednak się nie poddawali.

 

Wir

W pewnym momencie wydawało się, iż już się uda. Niestety, potęga rzeki nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Na drodze rozbitków pojawił się wir wodny. Jego siła była tak duża, iż przerwała męski uścisk, wciągając pod wodę 37 i 38-latka. Trzeciej z ofiar, będącej najdalej od środka wiru, udało się uciec i resztą sił dotrzeć do brzegu.

 

Osamotnieni

Śmierć dwójki Polaków to nie tylko tragedia z powodu odejścia najbliższych. To niestety również ogromny znak zapytania o przyszłość ich rodzin. Piotr zostawił bowiem 33-letnią żonę z dwójką, a właściwie z trójką dzieci. Kobieta bowiem jest w ciąży. Jego 6-letni syn i 12-letnia córka liczyli, iż dołączą do ojca na wędkarskim wypadzie. Zamiast tego musieli odprowadzić go w jego ostatnią drogę.

Bez środków do życia

Śmierć Piotra sprawiła, iż teraz cała rodzina jest bez środków do życia. Mężczyzna był bowiem jedynym żywicielem rodziny. Jego żona Patrycja, miedzy innymi z racji ciąży, nie może ani teraz, ani w najbliższej przyszłości podjąć pracy. Sytuacji nie poprawia też fakt, iż syn pary jest dzieckiem autystycznym, które wymaga nieustannej opieki.

Dlatego też rodzina i przyjaciele postanowili pomóc wdowie. Nie są oni jednak w stanie sami zapewnić jej należytych środków. Zorganizowali więc zbiórkę, którą każdy może wesprzeć, wchodząc na stronę akcji i wykonując przelew.

 

Leon musi rosnąć bez ojca

38-latek również pozostawił po sobie pogrążoną w smutku żonę i 2-letniego syna. Kobieta nie tylko będzie musiała sama wychowywać dziecko, ale też zmierzyć się z wyjątkowo ciężką sytuacją finansową po śmierci ukochanego. Jak wskazują przyjaciele zmarłego, na Martina zawsze można było liczyć. Miał dobre serce i nigdy nie zostawiał ludzi bez pomocy. Dlatego też organizatorzy zbiórki nie chcą, by rodzina w tej trudnej chwili była sama. Zorganizowali więc zbiórkę, z której środki mają załagodzić problemy finansowe rodziny i wesprzeć przyszłość 2-letniego Leona.

Zapraszamy naszych czytelników do wzięcia udziału w zbiórkach. Liczy się każdy cent, każde euro.
Rodzinę Piotra mogą państwo wesprzeć pod tym linkiem. Strona ze zbiórką dla rodziny Martina znajduje się zaś tutaj.

Źródło: AD.nl