Zasadzka na Polaków w Noord Deurningen
W Noord Deurningen od pewnego czasu mieszkała para naszych rodaków. Ludzie pojawiali się na tamtejszych ulicach, w sklepach. Nikt jednak z okolicznych mieszkańców nie wiedział gdzie mieszka dwójka przybyszów znad Wisły. Sprawę wyjaśnił dopiero pewien wyjątkowo wścibski sąsiad, który wprawił w zdumienie mieszkańców miasteczka, a przede wszystkim pewną rodzinę mieszkająca nieopodal tamtejszego kanału.
O całej sprawie piszą redaktorzy AD. Jak się okazuje jeden z sąsiadów, wspomnianej na wstępie rodziny, spacerował ze swoim czworonogiem wzdłuż brzegów kanału Almelo-Nordhorn. W pewnym momencie mężczyzna zobaczył po drugiej stronie dwójkę Polaków. Nie było w tym nic niezwykłego. Wieść o nich w mieście rozeszła się już dawno. Dziwne było to, co stało się chwile później. Gdy Holender spojrzał ponownie na drugą stronę, naszych rodaków już nie było, zniknęli.
Łączenie kropek
Holender początkowo zbytnio się tym wszystkim nie przejął. Później jednak coś go „tknęło”, zaczął on łączyć przysłowiowe kropki. Nikt w okolicy nie wiedział, gdzie mieszkają migranci zarobkowi. On zaś widział ich na ścieżce przy kanale, ale po chwili stracił migrantów z oczu. W efekcie wniosek był jeden, ludzie ci musieli wejść na jedno z podwórek. Nie mogli się przecież rozpłynąć w powietrzu. Dociekliwy sąsiad powiadomił więc mieszkańców posesji, przy której zniknęli Polacy.
Przeszukanie
Po tej informacji gospodarze postanowili przeszukać swoją nieruchomość. Polaków nigdzie nie było. Nie było ich też za szopą. W tym momencie uwagę Holendrów przykuła stara przyczepa campingowa stojąca w rogu posesji. Przyczepa ta praktycznie cały rok była nieużywana. Gospodarze korzystali z niej tylko, gdy jeździli na wyścigi F1.
Ta na pierwszy rzut oka stała tak jak stała. Jej drzwi wydawały się jednak lekko krzywe, co było dość dziwne, ponieważ właściciele nie pamiętali, by je w jakiś sposób popsuli.
Rozwiązana zagadka
Gdy Holendrzy weszli do środka, zagadka się rozwiązała. We wnętrzu znaleziono puszki po piwie i inne ślady bytności ludzi. Ktoś urządził się pod nosem domowników w ich ogrodzie, a oni nawet o tym nie wiedzieli. Polaków nie było jednak w przyczepie.
Zasadzka
W zaistniałej sytuacji gospodarze, wraz z kilkoma innymi sąsiadami, postanowili urządzić zasadzkę na Polaków. Gdy ich „czujki” przekazały, że migranci się zbliżają „grupa uderzeniowa”, postanowiła ukryć się w ogrodzie, czekając, aż Polacy wejdą do przyczepy.
Gdy dwójka przybyszów w końcu znalazła się w środku, gospodarze zadzwonili na policję. Mieszkańcy nie chcieli bowiem sami działać, bojąc się ewentualnych skutków konfrontacji.
Aresztowanie
Przybyli na miejsce policjanci nakazali Polakom opuścić przyczepę. Dwójka migrantów została aresztowana i zabrana na komendę. Jak się okazuje, nasi rodacy nie byli świadomi, iż zasadziła się na nich prawie cała miejscowość, że ludzie ich obserwowali i przekazywali informację o ich położeniu.
Jak przekazała policja zatrzymani to 36-letni Polak i 18-letnia Polka. Dwójka spędziła noc na komendzie. Na następny dzień znów pojawiła się na ulicach miasteczka. Był to jednak ostatni raz kiedy ich widziano. Para opuściła region. Co stało się z nimi dalej, tego nie wiadomo.
Mieszkańcy Noord Deurningen są jednak dumni z siebie, iż udało im się pozbyć „problemu”.
Źródło: AD.nl