Zaleziono zatopiony pojazd, a w nim dwóch naszych rodaków

Zaleziono zatopiony pojazd a w nim dwóch naszych rodaków

Dwójka naszych rodaków w wieku 27-lat straciło życie w kanale w Ter Aase Zuwe, w Vinkeveen. Pojazd, którym poruszał się mieszkaniec Rotterdamu oraz jego rówieśnik z Nieuwer-Ter-Aa wpadł do wody i zatonął. Policja początkowo poinformowała o wypadku, nie podając narodowości ofiar, co mogło wskazywać na to, iż zmarłymi są obcokrajowcy. Jak doszło do tragedii? Stróże prawa prowadzą dochodzenie, ale miejscowa ludność ma swoją teorię.

W czwartek kwadrans przed godziną 11 przechodzień spacerujący wzdłuż Ter Aase Zuwe, w Vinkeveen, zobaczył zatopiony pojazd. Mężczyzna momentalnie powiadomił o tym służby bezpieczeństwa. Po kilku minutach na miejscu pojawiła się straż pożarna i pogotowie. Gdy ratownicy zeszli do wody okazało się, iż przybyli oni zdecydowanie za późno. Z zatopionego auta wyciągnięto ciała dwóch mężczyzn.

 

Polacy

Kim były ofiary? Początkowo ta informacja się nie pojawiła. Nie wynikało to jednak z braku wiedzy o tożsamości zmarłych. Okazało się, iż policja potrzebowała czasu, by powiadomić rodzinę ofiar, która znajdowała się poza granicami kraju. Dopiero, gdy krewnym przekazano tę smutną wiadomość, upubliczniono narodowości ofiar. Wtedy to okazało się, iż są to nasi rodacy. 

 

Przyczyna wypadku?

W ciągu weekendu na miejscu, w którym auto wpadło do wody, ludzie składali kwiaty. Wielu mieszkańców zadawało też sobie pytanie jak mogło dojść do tej tragedii. Nikt jednak nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.

Policja na chwilę obecną nie jest nawet w stanie powiedzieć ile ten pojazd znajdował się w wodzie. Oficerowie nie wiedzą, czy wpadł on do niej w czwartek, czy był w niej przez dłuższy czas. Zespół dochodzeniowo-śledczy policji ds. ruchu drogowego prowadzi dochodzenie, które ma dać odpowiedź na to pytanie.

Huk

Nieco światła na to co zaszło rzucają mieszkańcy dwóch domów na Ter Aase Zuwe, znajdujących się najbliżej miejsca, w którym znaleziono pojazd. Wskazują oni, iż w środę wieczorem, około godziny 19 usłyszeli oni głośni huk.
„Siedzieliśmy w ogrodzie za domem i usłyszeliśmy coś, co brzmiało jak głośny huk lub łomot. Moja żona powiedziała, że ​​wkrótce potem usłyszała głuchy odgłos. Natychmiast powiedzieliśmy sobie: „To niedobrze” i poszliśmy naprzód. Na ulicy spotkaliśmy naszego sąsiada, który był trochę dalej. On też to słyszał. Dziwne było to, że tak naprawdę nic nie widzieliśmy. Żadnego samochodu, żadnego śladu poślizgu, niczego. Przeszukaliśmy drogę w obu kierunkach, ale nie znaleźliśmy niczego dziwnego”. – powiedział dziennikarzom AD jeden z mieszkańców.  Policja jednak nie komentuje tych wypowiedzi.

 

Próg zwalniający

Ów brak komentarza sprawia, iż mieszkańcy mają swoją teorię. Wskazują, że kierowca zatopionego auta jechał zbyt szybko i stracił panowanie nad pojazdem na progu zwalniającym od strony Nieuwer ter Aa. Później zaś auto miało uderzyć w pobocze po lewej stronie i wjechać w trzcinowy brzeg, przebić się przez roślinność i wodować. Czy jednak teoria mieszkańców się potwierdzi? Trzeba poczekać na finał policyjnego śledztwa.

 

Źródło:  AD.nl
Źródło:  AD.nl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *