Zaginieni pasażerowie pontonu
Na niemiecko-holenderskim pograniczu trwały gorączkowe poszukiwania trzech osób. W sobotni wieczór niemieckie służby ratunkowe otrzymały informację, iż na jeziorze Dreiländersee w Gronau, kilka kilometrów od granicy z Holandią, znaleziono pusty ponton. Ludzie zaś informowali, iż jeszcze chwilę wcześniej widzieli, iż na tej dmuchanej zabawce znajdowały się dwie dorosłe osoby i dziecko.
Pod wieczór w sobotę niemiecka straż pożarna i policja otrzymały zgłoszenie z prośbą o pomoc od ratowników z Deutsche Lebens-Rettungs-Gesellschaft. Przekazali oni, iż na popularnym kąpielisku znaleziono nadmuchiwany ponton. Nie byłoby w tym może nic niezwykłego, ktoś mógł go bowiem po prostu wyrzucić, komuś mógł go zabrać prąd czy wiatr. Sęk jednak w tym, że świadkowie informowali, że jeszcze chwilę wcześniej widzieli na nim dwóch dorosłych i dziecko. Ludzie ci więc nagle zniknęli. Czyżby wpadli do wody?
Akcja poszukiwawcza
Ratownicy wodni przybyli na miejsce, gdzie znajdował się ponton i zaczęli szukać zaginionych. Ich działania nie przyniosły jednak wymiernych rezultatów. Zdecydowano się więc ściągnąć na pomoc straż pożarną i policję oraz rozpocząć zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Na miejsce przyjechali strażacy z łodziami, w niebo wzbiły się drony, a w kilku miejscach do jeziora weszły zespoły nurków. Po kilkunastu minutach nad toń nadleciał też policyjny helikopter, który miał wesprzeć operatorów dronów.
Ewakuacja
Po tym jak rozpoczęły się poszukiwania policja zamknęła kąpielisko popularne zarówno wśród Niemców jak i Holendrów. Odpoczywający, znajdujący się w wodzie czy na plażach, zostali poproszeni o opuszczenie rejonu poszukiwań. Wszystko po to, by nie przeszkadzać ratownikom, a także, by oszczędzić im traumatycznych widoków gdyby ziściła się najgorsza możliwość. Ewakuacja ta miała pomóc ustalić jeszcze jedną rzecz. Jeśli po opuszczeniu terenu przez kąpiących na plaży zostałyby jakieś koce, byłby to sygnał, iż ludzie ci faktycznie nie wyszli z wody.
4 godziny
Akcja poszukiwawcza prowadzona z lądu, powietrza, wody i spod wody trwała cztery godziny. Po tym czasie kierująca akcją niemiecka straż pożarna zdecydowała się przerwać działania, które nie przyniosły żadnego rezultatu. Trudno więc powiedzieć czy faktycznie doszło do tragedii. Ciał nie znaleziono. Z nieoficjalnych informacji wynika też, że nikt nie zgłosił zaginięcia. Może to świadczyć o tym, iż ktoś po prostu zostawił ponton i wrócił do domu, nie wiedząc, iż teraz szukają go ratownicy. Możliwe jednak też, że utonęła cała rodzina i nikt nie zgłosił zaginięcia, ponieważ krewni, znajomi nie kontaktują się z nimi codziennie, ciała zaś z racji na wielkość zbiornika mogły umknąć wzrokowi nurków.
Sytuacja jest więc wyjątkowo zagadkowa, a w jej rozwiązaniu nie pomaga fakt umiejscowienia jeziora. Na pontonie mogli bowiem być nie tylko Niemcy, ale i Holendrzy, bo jak wspomnieliśmy wyżej, obywatele Niderlandów również chętnie tam odpoczywają.
Źródło: AD.nl