Wzrost liczby zakażeń, czy gastronomia zostanie zamknięta?
Nagły wzrost zakażeń koronawirusem sprawił, iż wiele lokalnych samorządów zaczęło dużo bardziej szczegółowo przyglądać się temu, co dzieje się na ich terenie. Burmistrzowie nie chcą bowiem dopuścić, by w ich mieście wybuchło kolejne ognisko koronawirusa. W efekcie już niedługo wiele pubów, barów i restauracji znów może zostać zamkniętych dla mieszkańców i gości.
Podwojenie ilości tygodniowych zakażeń na wielu samorządowców zadziałało jak zimny prysznic. Gdy dodamy nowy dzienny rekord mówiący o ponad 200 przypadkach, wiele miast stwierdziło, iż lepiej dmuchać na zimne i zrobić wszystko, by wyzbyć się miejsc, w których wirus mógłby się swobodnie roznosić po dużych masach ludzkich. Obecnie zaś o takie miejsca nietrudno. Wystarczy przejść się pięknego letniego popołudnia, by zobaczyć dziesiątki spacerowiczów w parkach i na skwerkach. Kawiarnie zaś pękają w szwach od natłoku gości, którzy po okresie totalnych obostrzeń koronowych starają się znów cieszyć latem i życiem.
Lokale na cenzurowanym
Wszystko to spowodowało, iż w wielu miastach ruszyły kontrole restauracji, barów i kawiarni. Zaraz po zniesieniu obostrzeń koronowych władze lokalne przymykały oko na to, gdy w lokalu było zbyt wielu gości czy stoliki stały zbyt blisko siebie. Liczono bowiem na odpowiedzialność restauratorów, jak i samych odwiedzających. Teraz gdy wiadomo, iż w wielu punktach tego typu odpowiedzialność zawiodła, a COVID-19 znów się rozprzestrzenia, do gry weszła policja i urzędnicy. Rozpoczęły się kontrole sprawdzające przestrzeganie miar koronowych. W przypadku uchybień w przepisach mają sypać się kary. Niektóre miasta zastanawiają się nawet nad zamknięciem lokali, które notorycznie będą przeludnione.
Upalne noce a wzrost zakażeń
Burmistrz Doetinchem zwraca uwagę również na inne problemy. Jednym z nich jest tak zwana „nocna gastronomia”. Dotyczy ona w głównej mierze młodych ludzi. To oni późno w nocy korzystają z wielu lokali i pijąc w nich lub biorąc alkohol na wynos, nie przestrzegają odpowiedniego dystansu.
Podobne spostrzeżenia mają włodarze Arnhem. Tam w ubiegły weekend policja dokonała nocnej akcji dotyczącej właśnie obostrzeń koronowych. Policja i BOA nie karali ludzi będących zbyt blisko siebie. Odbyli jednak dziesiątki ostrych rozmów z gości i przedsiębiorcami zapominającymi, iż nadal żyjemy w czasach epidemii.
Kontrola za stołem
W Wageningen tajniacy odwiedzali restauracje. Funkcjonariusze sprawdzali, czy trzy i więcej osób siedzących razem przy jednym stoliku należy do tego samego gospodarstwa domowego. Jeśli oficerowie nie byli pewni, iż goście mówią prawdę, kazali im okazywać dowody tożsamości. Agencji w cywilu sprawdzali również odległości między stolikami.
Samorządowcy liczą, iż to ukróci samowolkę gości i właścicieli. Jeśli jednak ilość zakażeń COVID-19 nadal będzie rosnąć, władza nie wyklucza dalszych działań. Te należy rozumieć jako zamykanie gastronomii na poziomie lokalnym.