Wykorzystała paragon kaucyjny za butelki straciła pracę
Kasjerka jednego z supermarketów w Utrechcie pod koniec dnia, po zamknięciu sklepu zdecydowała się zapłacić za własne zakupy wyciągniętym z kieszeni paragonem kaucyjnym w kwocie 7,80 euro. To doprowadziło do jej zwolnienia z pracy. Szef stwierdził bowiem iż kobieta ukradła ten paragon jakiemuś klientowi. Kobieta zapewniała, iż to nie prawda i że znalazła ona paragon. Sprawa trafiła do sądu. Jak się skończyła?
Kobieta pracowała w supermarkecie od sześciu lat. Zaczynała od układania towarów na regałach, później została kasjerką. 26 maja tego roku po tym jak klienci opuścili sklep, sama dokonała małych zakupów spożywczych, za które zapłaciła paragonem kaucyjnym. Ot niby nic niezwykłego. Zdaniem pracodawcy doszło tu jednak do kradzieży, co doprowadziło do natychmiastowego zwolnienia.
Dowody
Monitoring miał bowiem nagrać, jak kobieta podczas swojej zmiany nie zeskanowała na kasie właśnie takiego paragonu jednemu z klientów i sama go zatrzymała. Płacąc zaś za własne zakupy, miała wyciągnąć z kieszeni paragon i go wykorzystać, przez to od jej rachunku zostało odjęte 7,80 euro.
Kobiety nie złapano na gorącym uczynku. 4 czerwca przeprowadzono jednak kontrolę finansową w supermarkecie. Podczas jej trwania zauważono, że ktoś robił zakupy po zamknięciu sklepu. Było to nieco dziwne, dlatego też przeanalizowano nagrania z tej transakcji. Wtedy to połączono zapłatę paragonem z tym co monitoring wychwycił wcześniej, czyli niezeskanowany kwitkiem od klienta.
Dyscyplinarka
Kobieta została wezwana po tym do dyrekcji, przyznała się i została zwolniona w trybie natychmiastowym. „Twoje zachowanie jest absolutnie niedopuszczalne i przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Poważnie zaniedbałeś obowiązki wynikające z umowy o pracę, a zaufanie do Ciebie zostało nieodwracalnie nadszarpnięte” – napisał kierownik sklepu w uzasadnieniu swojej decyzji.
Sąd
Mimo, iż kobieta przyznała się do winy, zdecydowała się zgłosić sprawę do sądu. Wskazała, iż nie wiedziała o polityce zera tolerancji w supermarkecie. Sąd badając jej sprawę, stwierdził jednak, że po pierwsze informacje o tym znajdują się w regulaminie pracy. Po drugie sama niedawno zgłosiła kolegę podejrzanego o kradzież. Człowiek ten po jej interwencji sam został zwolniony w trybie natychmiastowym. Nie mogła więc nie wiedzieć, iż tak to się może skończyć.
W efekcie sąd podtrzymał decyzję szefostwa sklepu. Kobieta więc nie wróciła do pracy, dodatkowo zaś musiała zapłacić 949 euro kosztów sądowych.
Źródło: AD.nl