Wjechał autem w posterunek policji
Czasem jest tak, że kogoś lubi lub kocha się tak mocno, iż chce się być z nim cały czas. Każda więc rozłąka boli. Trudno powiedzieć jednak, jak zakochany w policjantach był pewien Holender, który chwilę po tym jak funkcjonariusze zwolnili go z celi komisariatu policji na Rotterdam Zuidplein, wrócił na posterunek i zrobił to z hukiem. Mężczyzna ukradł bowiem furgonetkę i wjechał nią do budynku.
Auto na komendzie
Na skutek wypadku nikt z pełniących służbę funkcjonariuszy nie został ranny. Policjanci na komendzie byli jednak w ciężkim szoku widząc, co się stało. Jak powiedział rzecznik prasowy komisariatu: „To naprawdę wpływa na kolegów w budynku. Mogło się to skończyć inaczej, bo to ruchliwe biuro. Zawsze chodzą tam koledzy”. Gdyby ktoś przechodził akurat korytarzem, najpewniej zginąłby lub został ciężko ranny pod kołami samochodu. Może nawet zostałby dociśnięty autem do ściany.
Strażacy
Czy kierowca po ataku na komisariat uciekł? Nie. Gdyby nawet chciał nie był w stanie. Mężczyzna nie odniósł poważnych obrażeń, ale był zakleszczony w rozbitym samochodzie. W efekcie, by sprawca mógł trafić do celi, musiała najpierw interweniować straż pożarna. Po rozcięciu wraku, sprawca opuścił pojazd, trafił do szpitala, by przejść obserwację medyczną. Następnie wrócił zaś do celi.
Zarzuty
Policja prowadzi obecnie śledztwo w sprawie 48-letniego kierowcy. Już teraz można śmiało stwierdzić, iż odpowie za kradzież samochodu, którym wbił się w posterunek. Pytanie jednak jak potraktowany zostanie sam wjazd do budynku. Może to być zarówno akt chuligański, atak na policjantów na służbie, a nawet usiłowanie zabójstwa. Wszystko to sprawia, iż czas, jaki człowiek ten przesiedzi w celi, waha się od miesięcy do lat.
Motyw
Pytaniem pozostaje również motywacja. Czemu 48-latek to zrobił? Jak się okazuje, kilka godzin wcześniej został on zatrzymany za jakieś lekkie wykroczenie. Mężczyzna przesiedział kilka godzin w celi, a następnie wypuszczono go na noc na zewnątrz.
To właśnie to wyjście przed nocą na dwór mogło być motorem całej sytuacji. Jak bowiem przekazali policjanci, człowiek ten nie ma ani stałego miejsca zamieszkania, ani zameldowania w Holandii. Najprawdopodobniej, policja nie mówi tego oficjalnie, ale jest to bezdomny. Mężczyzna ten zapewne liczył, iż popełnione przez niego lekkie wykroczenie sprawi, że uda mu się zjeść ciepły posiłek i przenocować w celi. Niestety to się nie udało. W efekcie mógł się zdecydować na „cięższy kaliber” zadarcia z prawem. Wszystko to brzmi dość sensownie. Sęk jednak w tym, iż bezdomni niemogący skorzystać ze schronisk wybierają raczej cele w okresie zimowym, a nie na progu lata. Pojawia się więc również możliwość motywu zemsty, zwykłej złośliwości, rewanżu za wcześniejsze zatrzymanie.
Jak jednak było naprawdę? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać do zakończenia śledztwa.
Update
Gdy powstawał ten artykuł, policja nie zdradzała nic na temat o narodowości kierowcy. Pierwsze informacje wskazywały na to, iż był to bezdomny Holender. Dlatego też taka wiadomość znajduje się w tekście. Z czasem jednak śledczy przekazali, iż był to Waldemar W., Polak, który przybył do pracy w Niderlandach.
Źródło: Nu.nl