Sezon grypowy bez grypy w Niderlandach
Holandia walczy z epidemią COVID-19. W szpitalach rośnie liczba zajętych łóżek. Pomimo szczepień codziennie umierają dziesiątki osób. Władza na chwilę obecną nie chce liberalizować obostrzeń. W tym wszystkim mieszkańcy Niderlandów zapomnieli o innej epidemii, która nawiedzała krainę tulipanów co sezon, zbierając swoje żniwo. Mowa tu o epidemii grypy. Ta jednak, co zaskakujące, się nie pojawiła. Czyżby i ona przestraszyła się koronawirusa?
Gdzie jest grypa?
Może się to wydać niemożliwe, ale jednak wedle oficjalnych danych w tym roku podczas sezonu grypowego nie został, jak do tej pory, zarejestrowany ani jeden przypadek grypy. Ta wirusowa choroba, która zwykle dziesiątkowała o tej porze roku Holendrów, zwyczajnie się nie pojawiła. Informację te podał Instytut Nivel, monitorujący rozprzestrzenianie się wirusów układu oddechowego wraz z RIVM.
Wirus zniknął
Eksperci wskazują, iż lekarze rodzinni regularnie analizują próbki pod kątem możliwego wystąpienia wirusa grypy. Choroba ta bowiem, zwykle bagatelizowana, co roku przyczynia się do śmierci kilku tysięcy osób. Sama grypa nie jest śmiertelna. Wirus może jednak szybko przerodzić się np. w zapalenie płuc, które jest bardzo groźne dla osób starszych, czy np. zapalenie mięśnia sercowego, które, jeśli w porę nie znajdzie się dawca, może być wyrokiem śmierci dla chorego.
Ludzie się boją
Sytuację tę można by w łatwy sposób wyjaśnić. Ludzie, boją się, iż okaże się, że to nie grypa a COVID-19 i zostaną zmuszeni do kwarantanny. Dlatego też, gdy mają lekkie objawy, wolą przechorować przeziębienie w domu. Nie informują więc lekarza lub ewentualnie zgłaszają się do niego, gdy ich stan mocno się pogorszy. Jednak gdy dochodzi do problemów z oddychaniem i wysokiej gorączki okazuje się, że to nie grypa a koronawirus.
Cała ta teoria miałaby sens, gdyby nie jeden drobny szczegół. Holendrzy to nie Polacy. Naród ten nie lubi leczyć się samemu. W efekcie do lekarzy cały czas przychodzą osoby z objawami grypopodobnymi. Medycy badają próbki, wykonują posiewy i odnajdują COVID-19, enterowirusy czy rhinowirusy, ale klasycznego wirusa grypy brak.
Badania WHO
Sytuację tę potwierdza również WHO. Światowa organizacja zdrowia widzi zanik grypy nie tylko w Holandii, ale i w pozostałej części Europy Zachodniej i Północnej. Wszędzie albo grypa nie występuje, albo jej przypadki są wręcz sporadyczne. Widać to doskonale w danych ilościowych WHO, od marca 2020 roku, gdy liczba zakażeń COVID-19 poszybowała w Europie w górę, ilość zachorowań na grypę gwałtownie spadła.
Obostrzenia koronowe powstrzymały wirusa grypy
Epidemiolodzy na chwilę obecną nie są w stanie powiedzieć, czy wirus COVID-19 zwalcza wirusa grypy. Wiadomo jednak, iż ogromne znaczenie w mniejszym rozpowszechnianiu się tego drugiego patogenu mają obostrzenia koronowe. Dystans społeczny, dezynfekcja i maseczki sprawiły, iż wirusowi grypy dużo trudniej się przenosić, a z racji mniejszej zjadliwości niż COVID-19 nie potrafi on znaleźć nosicieli i zamiera. Część ekspertów studzi jednak emocje. Wskazują oni, iż grypa nie znikła całkowicie. Należy więc uważać. Może się bowiem okazać, iż ewentualne zniesienie obostrzeń koronowych spowoduje, iż lekarze będą musieli zmagać się nie tylko z epidemią COVID-19, ale i właśnie grypy. Te dwie zaś zarazy na raz mogłyby doprowadzić do zapaści nawet najsprawniej działającej służby zdrowia.