W masce tlenowej do kotów
Koty to przepiękne, mądre zwierzęta, które potrafią sobie dużo lepiej radzić w domu bez człowieka niż psy. Tych drapieżników nie trzeba choćby wyprowadzać na spacer za potrzebą. Nie oznacza to jednak, iż są one "bezobsługowe". Gdy człowiek traci nad nimi kontrole dochodzi do sytuacji takiej jak w gminie Westerkwartier, w Groningen, gdzie to Krajowa Służba Inspekcji Dobrostanu Zwierząt (LID), musiała wchodzić do budynku w maskach tlenowych
LID w zeszłym tygodniu odkrył dom, na którego strychu mieszkało wiele kotów. Zwierzaki te nie miały jednak najlepszych warunków. Ktoś je karmił, ale całkowicie zapomniał o sprzątaniu. Doprowadziło to do tego, iż kociaki żyły w pomieszczeniach pełnych swojego moczu i odchodów. Gdy inspektorzy otworzyli do nich drzwi, uderzył ich tak mocny i nieprzyjemny zapach amoniaku, iż dla własnego bezpieczeństwa wezwali straż pożarną, która w maskach tlenowych musiała wejść i wywietrzyć pomieszczenie.
Chore zwierzęta
Jak to zwykle bywa w takich sprawach media z racji działań urzędniczych i kwestii związanych z ochroną danych osobowych o całej sprawie dowiedziały się z pewnym opóźnieniem. Informacja ta została przekazana bowiem dopiero we wtorek. Wtedy to inspektorzy LID poinformowali, iż na strychu domu kobiety z Westerkwartier odkryli mały koci świat. Złapano tam dziewięcioro kociąt i cztery dorosłe osobniki. Wszystkie one były chore, miały problemy jelitowe. Zwierzęta są jednak już teraz bezpieczne i leczone w klinice weterynaryjnej.
Reszta ferajny
Może się wydawać dziwne, iż takie problemy zrobiły tylko cztery dorosłe koty i kilka kociaków. Sęk jednak w tym, iż LID mówi tylko o zwierzętach, które złapano. "Pozostałe, płochliwe zwierzęta, przypuszczalnie kilkadziesiąt, szybko ukryły się za ściankami kolankowymi i pod deskami podłogowymi, stając się nieuchwytne" – przekazali inspektorzy. Zwierząt było zaś dużo więcej. Część z nich może być nawet na wpół dzika, żyją tam, są karmione przez człowieka, ale nie mają praktycznie z nim kontaktu i boją się go.
Pod tlenem
Te kilkadziesiąt kotów zamkniętych na małej przestrzeni sprawiło, iż atmosfera tam była przesiąknięta amoniakiem. Poddasze badali strażacy w maskach tlenowych i to oni dopiero po pewnym wietrzeniu pozwolili na wejście inspektorom, którzy również skorzystali z tlenu w butlach.
Co dalej?
Co dalej z kotami i ich właścicielką staruszką? Nikt nie mówi tu o jej złej woli. Kobieta najpewniej z racji wieku i niedołężności nie była w stanie opiekować się wystarczająco dobrze kotami. Tych zresztą było coraz więcej. Niesterylizowane i niekastrowane zwierzęta rozmnażały się i problem tylko narastał, aż w końcu przerósł seniorkę.
LID wskazał, iż kobieta ma otworzyć okna na poddaszu i przenieść koty w lepsze miejsce. Za kilkanaście dni urzędnicy sprawdzą, czy wykonała to zadanie. Jeśli zwierzęta będą nadal żyć w tak złych warunkach, zostaną jej odebrane. Stanie się tak również jeśli nie uiści rachunku za leczenie tych będących obecnie w klinice weterynaryjnej. Czy kobieta wykona zalecenia? Trudno powiedzieć. W grę wchodzi wiek. Być może ona sama chciałaby też zmniejszyć populację swoich pupili i oddanie ich pod opiekę LID byłoby dla niej wybawieniem.
Źródło: Nu.nl