Upadek rządu to cios w rynek mieszkaniowy w Holandii
Czy upadek gabinetu Marka Rutte może odbić się na społeczeństwie? Okazuje się, że tak. Wiele wskazuje na to, iż dymisja rządu doprowadzi do jeszcze większych niedoborów mieszkań niż obecnie. Jak to możliwe? Co oczekiwania na nowe wybory mają wspólnego z rynkiem mieszkaniowym i stawianiem nowych domów?
Okazuje się, iż firmy budowlane, developerzy lub pojedynczy nabywcy domów mają potężne dylematy związane z upadkiem IV gabinetu Marka Rutte. Ludzie obawiają się, iż bardzo restrykcyjne przepisy związane choćby z wodą czy azotem, które uderzają w tamtejszy rynek mieszkaniowy, w okresie „bezkrólewia” pozostaną na tym samym poziomie. Rząd miał bowiem jakoś je „wygładzić” tak, by w Holandii można było budować. Problem jednak w tym, iż obecnie przynajmniej w teorii nie ma kto tego zrobić.
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej
W Królestwie Niderlandów panuje wręcz chroniczny niedobór mieszkań. Nowe projekty oddawane do użytku, to tylko kropla w morzu rosnących potrzeb. Analitycy nie mają bowiem wątpliwości, iż wraz z rosnącą liczbą ludności krainy tulipanów problem ze znalezieniem własnego „M” będzie się w najbliższych latach tylko pogłębiał. Dlatego też jednym z zadań ustępującego gabinetu było stawianie nowych domów. W zadaniu tym rząd jednak sam rzucał sobie kłody pod nogi, choćby poprzez ustawy azotowe.
Plany a rzeczywistość
Rząd miał ambitny plan postawienia do 2030 roku 900 000 nowych domów. Już teraz jednak wiadomo, iż będzie ich mniej. Wiadomo również, iż „bezkrólewie”, a właściwie „bezrządowie” sprawi, iż będzie ich jeszcze mniej, a w budowy wkradną się opóźnienia. Czemu? Obecny, ustępujący gabinet zgodnie z prawem może zajmować się tylko kwestiami bieżącymi, a do takiej nie zalicza się długoletnia polityka mieszkaniowa.
Na półce
W efekcie na półce, najprawdopodobniej do momentu utworzenia nowego rządu, pozostaje wiele ważnych ustaw. Chodzi tu, np. o prawo kierujące, wedle którego to rząd może podjąć decyzję o budowie, gdy samorząd nie jest w stanie tego zrobić, (np. lokalni radni nie umieją dojść do porozumienia).
Gabinet chciał również jakość rozwiązać problem ustawy azotowej, by rozluźnić więzy, którymi sam spętał branżę budowlaną. Na to jednak też przyjdzie nam poczekać.
Zmarnowany rok
Kilka dni temu światło dzienne ujrzał raport wskazujący, iż w najbliższych latach będzie potrzebnych o 110 000 domów więcej niż zakładał gabinet w swoim planie. By więc dać ludziom dach nad głową, budowy powinny iść pełną parą, bez ani jednego dnia zwłoki.
Wybory to zaś zwłoka co najmniej do 22 listopada. A jeśli nowy gabinet będzie formował się tyle czasu co ustępujący, to budowlańców może czekać „martwy rok”. 12 miesięcy przestoju i braku decyzji władz. To zaś może oznaczać katastrofę na rynku mieszkaniowym. Warto więc trzymać kciuki, iż nowy rząd nie będzie się formować ponad 270 dni jak ten ostatni.
Źródło: Nu.nl