Uczniowie spałowani przez policję

600 kg fajerwerków w domu jednorodzinnym

Wielu studentów pamięta, iż po egzaminie albo oblewało się pozytywny wynik, albo zapijało smutki. Tak czy siak, niezależnie od wyniku kończyło się imprezą. Podobna sytuacja miała miejsce w Willem de Zwijger College, w Bussum, tyle tylko, iż tam uczniowie poszli o krok za daleko.

Dyrekcja placówki oświatowej musiała wezwać policję z racji tego, iż uczniowska impreza delikatnie mówiąc, wymknęła się spod kontroli. Obserwatorzy całego zajścia wskazują jednak, iż to po prostu tak musiało się skończyć. Nie było innej możliwości.

 

Odreagowanie stresu

Wszystko zaczęło się w piątek po egzaminie. Wtedy to na ulicy spotkała się grupa od pięćdziesięciu do stu młodych ludzi zarówno z Zwijger College jak i kilku okolicznych placówek oświatowych. Doszło do spotkania towarzyskiego, rozmów, uścisków. Z młodzieży opadał stres spowodowany sprawdzianem. Można było się wyluzować, a ponadto spotkać z rówieśnikami, których z racji obostrzeń nie widziano od dłuższego czasu. Młodzież była razem i zaczęła się bawić.  Wszystko rozpoczęło się, pomimo iż nielegalnie (grupa była zbyt duża) to bardzo spokojnie. Ktoś puścił muzykę, nastolatkowie śmiali się i bawili. Później zaś, wraz z coraz większym stężeniem alkoholu, pojawiły się problemy. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli.

Nauczyciele pod ścianą

Uliczna zabawa przerodziła się w zastraszanie kadry szkolnej czy dokonywanie aktów wandalizmu. Te początkowo były dość niegroźne, wiązały się bowiem z oddawaniem moczy na trawniki i kwiaty, później zaś doszło do dewastacji i uszkodzeń mienia. Pedagodzy musieli więc działać. Rozumieli to, iż ich podopieczni chcieli się spotkać, odreagować stres związany z egzaminem i koronawirusem, ale tego było już za dużo. Wezwano policję.

Pałki w ruch

Funkcjonariusze przybyli na miejsce wskazują, iż byli zmuszeni do rozdzielenia i rozproszenia grupy.  Aby tego dokonać, oficerowie musieli skorzystać ze środków przymusu bezpośredniego, takich jak policyjne pałki. Po tych działaniach tłum młodzieży przeniósł się na pobliski Vitus College. Tam zaś sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej. Doszło nawet do tego, iż grupa nastolatków zaczęła rzucać kamieniami i atakować personel szkoły. Podpici małoletni chcieli również zdobyć budynek szkoły siłą. Doprowadziło to do regularnej już walki z policją.

Mieszane uczucia

W efekcie oprócz razów policyjną pałką posypały się również mandaty. Policja nadal analizuje materiał z monitoringu, by ewentualnie postawić zarzuty co bardziej agresywnym uczniom. Konsekwencje zamierza także wyciągnąć szkoła. Rodzice  uczniów biorących udział w zgromadzeniu, mają zaś mieszane uczucia. Część przyznaje rację dyrekcji, iż należało wezwać policję, inni stają w obronie młodzieży i wskazują, iż po prostu chcieli się wyszaleć, a policja tylko niepotrzebnie podgrzała całą sytuację.
Prawda zaś jak to zwykle bywa leży gdzieś pośrodku i każda ze stron ma trochę racji.