Uczennica staje przed sądem z powodu… ściągania
Ręka w górę ten, kto nigdy podczas swojej edukacji nie ściągał. Prawie każdy gdzieś w pewnym momencie swojej nauki korzystał z tego typu „pomocy”. Są jednak sytuacje, w których powinniśmy się od tego powstrzymać. Przekonała się o tym uczennica szkoły średniej w Hilversum, której unieważniono egzamin, ponieważ już po teście znaleziono obciążające ją dowody.
Uczennica przed sądem
Dyrekcja szkoły w Hilversum zdecydowała się unieważnić wynik egzaminu końcowego z języka niderlandzkiego jednej ze swoich uczennic. Wszystko dlatego, że w maju podczas sesji egzaminacyjnej, w sali, w której pisała, na kaloryferze znaleziono ściągę należącą najpewniej do nastolatki. Sprawa ta skończyła się w sądzie.
Ściąganie
Cała ta sytuacja była wyjątkowo delikatna. Jak napisaliśmy wyżej, ściągę znaleziono na kaloryferze, obok ławki, przy której siedziała dziewczyna. Karteczka zapisana drobnym drukiem leżała w taki sposób, iż uczennica siedząca przy ławce spoglądając w bok, mogła z niej przeczytać informacje. Gdzie więc tu problem?
Ów obciążający dziewczynę dowód znaleziono nie podczas egzaminu, ale już podczas sprzątania sali po nim. To zaś diametralnie zmieniło postać rzeczy.
Ściągi są legalne
Jak bowiem dziwnie by to nie zabrzmiało, ściągi są w pełni legalne. Robienie ściąg dla wielu to świetna metoda nauki. Uczniowie bowiem by je przygotować, muszą odpowiednio przefiltrować informacje, wybrać te najważniejsze, a potem wręcz kaligraficznie zapisać je na małym skrawku papieru. Wszystkie te czynności pozwalają na utrwalanie wiedzy.
Samo posiadanie ściągi nie jest też zakazane. Zakazane jest jej używanie, czyli ściąganie.
Na gorącym uczynku
Nastolatki zaś nie złapano na gorącym uczynku. Żaden z egzaminatorów nie przyłapał uczennicy na używaniu tego skrawka papieru. Hipotetycznie istniała więc szansa, iż młoda Holenderka położyła ją na kaloryferze już po egzaminie, nie korzystając z niej. Szkoła nie ma więc dowodów potwierdzających jej winę. W sądzie istnieje jednak zaś domniemanie niewinności.
Wyrok
Jak do sprawy podszedł sąd? Początkowo szkoła, wiedząc, iż nie ma dowodów na ściąganie, zaproponowała dziewczynie uznanie egzaminu za niebyły. Oznaczałoby to, iż pod względem prawa wcale go nie napisała. Miałaby więc prawo do pierwszego terminu i poprawy. Nastolatka nie zgodziła się jednak na to. Chciała uznania wyniku egzaminu, który jej dobrze poszedł. Złożyła więc w sądzie pozew w postępowaniu uproszczonym.
Sąd po rozpoznaniu sprawy przyznał rację jednak szkole. Stwierdził, iż faktycznie nie ma twardych dowodów na ściąganie. Wystąpiły jednak „nieprawidłowości”, które stanowią podstawę do podważenia wyniku testu pisanego przez nastolatkę. W efekcie podtrzymał decyzję szkoły o uznaniu egzaminu za niebyły.
Gdyby uczennica została bezpośrednio złapana na ściąganiu, jej egzamin zostałby natychmiast przerwany, a ona by go nie zdała. Do tego mogłaby zostać wykluczony też z terminu poprawkowego, co oznacza, że taki młody człowiek jest rok w plecy.
Źródło: Nu.nl