Tojowie chcieliby holenderskiego króla

Holendrzy tracą zaufanie do swojego króla

Czego można zazdrościć Holendrom? Wielu naszych rodaków pożąda takiego standardu życia. Inni chcieliby w swoim kraju widzieć niderlandzki liberalizm w odniesieniu do miękkich narkotyków. A czego Holendrom zazdroszczą Tajowie? Króla i jego postawy względem społeczeństwa.

Powrót Króla

Wiadomość o przeprosinach króla Willema-Alexandera nie została zbyt mocno dostrzeżona przez światowe media. Nie mówiły o nich czołówki najbardziej opiniotwórczych gazet. Nie debatowali nad nią politologowie najznamienitszych uniwersytetów. Mimo to wywołała ona niezwykłe poruszenie w Tajlandii. Tajowie uważają, iż niderlandzki monarcha jest przykładem i wzorem do naśladowania. Czemu? Mieszkańcy tego azjatyckiego kraju patrzą na całą sprawę przez pryzmat własnego króla Vajiralongkorna. On też w tym roku udał się na wakacje. Był już na nich przez 277 dni. Sprawami kraju zajmował się więc tylko przez 21 dni.

 

Król idealny

W Tajlandii od jakiegoś czasu młodzież akademicka prowadzi kampanię przeciw obecnym rządom premiera. Młodzi ludzie domagają się głębokich reform w kraju, w tym też od pewnego czasu reformy w zakresie uprawnień monarchii. Demonstranci, wychodząc na ulice chcą, by 68-letni król Vajiralongkorn, który mieszka na co dzień w Niemczech, zachowywał się jak prawdziwy monarcha i odpowiadał przed społeczeństwem. Obecnie zaś zachowuje się jak autokrata, który ma gdzieś swoich poddanych. Król od czasu objęcia władzy w 2016 roku powinien przeprowadzić się do ojczyzny, a nie być w niej gościem.

 

Wzór do naśladowania

Tajowie z opozycji śmieją się, iż działania Willema-Alexandra i Vajiralongkorn to różnica między działaniami monarchy w kraju rozwiniętym a…, tu jednak nie kończą, by nie narazić się na sankcje za obrazę majestatu, za co grozi tam 15 lat więzienia.

 

Nie tylko władca

Nie tylko działania i odpowiedzialność cywilna monarchy wzbudza uznanie za granicą. Jakiś czas temu podobna sytuacja miała miejsce w naszym kraju. Wtedy to ludzie porównywali niderlandzkiego premiera z prezesem polskiej partii rządzącej. Chodzi o to, iż Mark Rutte nie pożegnał się ze swoją umierającą matką z racji obostrzeń koronowych, które sam nałożył. Nie mógł bowiem wejść do domu opieki jako gość. W Polsce zaś, pomimo zamknięcia cmentarzy, prezesowi specjalnie otwarli nekropolię, by mógł odwiedzić grób swojej matki, podczas gdy tysiące innych osób nie mogło nawet pożegnać swoich zmarłych w ceremonii pogrzebowej.