Togi, autostop i sterydy, czyli 24-letni Polak przed sądem
Przed niderlandzkim wymiarem sprawiedliwości stanął nasz 24-letni rodak, Michał R. Na pozór nie jest to nic nowego i nadzwyczajnego. W ogromnej rzeszy Polaków w krainie tulipanów też zdążają się czarne owce. Ta „owca” była jednak wyjątkowo specyficzna, bo i jej przewiny nie należały do zwyczajnych.
Włamanie
Cała przestępcza historia Polaka zaczęła się 20 marca 2023 roku. Wtedy to mężczyzna włamał się do jednego z biurowców w Oss, w którym mieściła się kancelaria prawna. Pierwsze kroki rabusia przywiodły go do pomieszczenia socjalnego, gdzie przeszukał półki i lodówkę, by uraczyć się posiłkiem sporządzonym z tego, co zostawili prawnicy.
Łupy
Z pełnym żołądkiem zajął się zaś przeglądaniem biura w poszukiwaniu fantów. Michał R. nie był pod tym względem zbyt wybredny. Zabrał laptopy, to jednak był ten najbardziej oczywisty element włamania. Oprócz niego złodziej połaszczył się również na wszelkiego rodzaju artykuły biurowe, znalezione gdzieniegdzie pieniądze, żywność z lodówki, a nawet statuetkę Temidy. To jednak nie wszystko. Łupem przestępcy padły też cztery togi, z których korzystali adwokaci, udając się na salę rozpraw. Po co ubrania te były 24-latkowi? Tego nie wiadomo.
Autostop
Dzień później Polak przestraszył parę Holendrów, gdy chciał złapać stopa. Mężczyzna podszedł, zagroził ludziom kombinerkami, stwierdzając: „Nie chce was zabić, ale musicie mnie zabrać do Nijmegen”. Jak można było się domyśleć, po tak sformułowanej prośbie nie udało mu się załapać na podwózkę, a przestraszone ofiary wezwały policję.
Plecak
Trzecim przestępstwem rozpatrywanym przez sąd w sprawie R. była kradzież plecaka z 24 marca. Polak ukradł plecak pasażerowi pociągu. Nie sprawdził jednak jego zawartości. W środku znajdował się telefon, dzięki któremu policjanci namierzyli przestępcę. Patrol złapał go w szopie, w Den Bosch, do której 24-latek akurat się włamał.
Nie zna takich ludzi
Gdy Polak znalazł się przed sądem, prokurator nie umiał powstrzymać swojej ciekawości. Oskarżyciel zapytał się wprost Polaka, co chciał zrobić z togami. Sam bowiem jest w zawodzie od wielu lat i wątpi, by któryś prawnik chciał kupić swój „firmowy” strój na czarnym rynku. Dla prokuratora wydawało się to całkowicie bez sensu. Ów bezsens jednak niejako wpisywał się w całokształt zachowania zatrzymanego. Wedle policyjnych raportów Polak był mocno zdezorientowany. Wskazał na przykład, iż plecak, z którym go złapano, kupił od mężczyzny, który spał. Chwilę później, mimo zatrzymania, R. usiłował sprzedać funkcjonariuszom sterydy. Podczas oficjalnych zeznań jego słowa też nie miały sensu. Były wzajemnie sprzeczne, wykluczały się.
Problemy z psychiką
O jego problemach z psychiką świadczyły również wyczyny w celi. Zapaskudził dwie tak, iż przez pewien czas były one niezdatne do użytku. Chciano, by Polak porozmawiał z psychologiem, ten jednak na to się nie zgodził. W efekcie prokuratura nie mogła tu mówić o problemach psychicznych podejrzanego.
Wyrok
Gdy w miniony wtorek doszło do finałowej rozprawy 24-latka, podejrzanego nie było w sądzie. Prokuratura wskazała, iż w ostatnich miesiącach policja nie miała żadnych informacji o Polaku. Dlatego też służby podejrzewają, iż wrócił on do ojczyzny. To jednak nie przeszkodziło sędziemu wydać wyrok zaocznie, skazując R. na sześć miesięcy więzienia. Jest to kara, jakiej domagał się prokurator.
Źródło: AD.nl