To nie była wina policjantów

Policjanci przesadzili z mocą?

Mamy nowe informacje w sprawie mężczyzny, który zmarł po interwencji policji w Leidschendammer.

Zdezorientowany 22-latek

Policyjny patrol przyjechał do zdezorientowanego 22-letniego mężczyzny, który przebywał w swoim domy w Leidschendammer. Człowiek ten zachowywał się jednak tak, iż mógł zrobić sobie i swoim bliskim krzywdę. Dlatego też bliscy postanowili wezwać policję. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, 22-latek zachowywał się wrogo w stosunku do nich, opierał się zatrzymaniu. W końcu jednak mundurowym udało się go zabrać do radiowozu i zawieźć na komendę. Tam okazało się, iż zatrzymany jest w bardzo ciężkim stanie. Policjanci na posterunku, zamiast go przesłuchać, musieli walczyć o jego życie. Mężczyznę zabrało pogotowie. W szpitalu lekarze określili stan pacjenta jako krytyczny. Zatrzymany zmarł 7 września.

 

Funkcjonariusze oprawcami?

Taki obrót spawy spowodował, że holenderska opinia publiczna zaczęła zadawać pytania o całą policyjną akcję. Istniało bowiem podejrzenie, że funkcjonariusze wyżyli się na bezbronnym, skutym zatrzymanym. Niektórzy uważali, że mundurowi dali upust swoim frustracjom, tłumacząc ewentualne ślady pobicia i zadrapania tym, że chory psychicznie zatrzymany rzucał się w radiowozie. Taka sytuacja mogłaby zaś znacząco wpłynąć na postrzeganie policji w holenderskim społeczeństwie. W rezultacie sprawą zajęła się prokuratura.

 

Dochodzenie jednoznacznie wskazuje, żę policjanci nie są winni śmierci 22-latka z Leidschendammer.

 

Sekcja zwłok

Prowadzone dochodzenie pomimo tego, iż dopiero się tak de facto zaczyna, uniewinniło już policjantów. Przeprowadzona została sekcja zwłok denata. Oględziny ciała wykazały, że 22-latek nie miał na sobie żadnych urazów, które mogłyby być śmiertelne lub wskazywać na użycie brutalnej przemocy. Jedyne delikatne odrapania, zaczerwienienia wynikały z założonych kajdanek i przepychanek z policją podczas zatrzymania. Nie mogły mieć one jednak wpływu na życie i zdrowie zatrzymanego. Obecnie prowadzone są badania toksykologiczne oraz analizowana jest kartoteka zmarłego pod kątem ewentualnych ukrytych problemów zdrowotnych. Być może więc już niedługo poznamy przyczynę śmierci mężczyzny z Leidschendammer.