Takie protesty Holendrzy polubią – strajk BOA
Każda grupa zawodowa ma prawo do protestu. Niemniej jednak nie każde protesty są tak samo „uciążliwe” dla społeczeństwa. Strajk włoski w sklepie wydłuża kolejki. Zatrzymanie pociągów powoduje paraliż na dworcach. Gdy jednak protestują organy ścigania, mieszkańcy Holandii mają powody do radości. Tak też jest właśnie z racji formy protestu, na jaką zdecydowało się BOA.
BOA
BOA czyli Buitengewoon Opsporingsambtenaar, nadzwyczajny funkcjonariusz śledczy, to jednostka będąca pewnego rodzaju uzupełnieniem policji. Ich zadaniem jest utrzymywanie porządku publicznego i bezpieczeństwa. Sprawdzają więc, czy ludzie przestrzegają zasad i nie naruszają prawa. Jeśli zauważą jakieś czynności niezgodne z ustalonymi normami, mogą aresztować podejrzanych i nakładać na nich grzywny. Nie są oni jednak policją. Najprościej można ich porównać do polskiej straży miejskiej, z tym że funkcjonariusze ci mają nieco inne uprawnienia i nie mogą posiadać broni.
Uciążliwy wąż
BOA w dobie epidemii stanowi dość nielubianą formację. To bowiem ona wzięła na swoje barki w dużej mierze działania mające na celu przestrzeganie przez obywateli obostrzeń koronowych. W praktyce oznacza to, iż funkcjonariuszy tych możemy spotkać w miejscach publicznych, gdzie gromadzą się ludzie. Tam, jeśli odległości pomiędzy przechodniami są zbyt małe lub gdy jest ich za dużo w jednym miejscu, Boa wystawia mandaty. Ludzie więc traktują tych funkcjonariuszy w błękitnych kurtkach jako swego rodzaju zło konieczne.
Fala przemocy
Ewolucja z „nieszkodliwej” służby pomocniczej w jednego z głównych "katów" obostrzeń koronowych spowodowała, iż BOA coraz częściej staje się ofiarą przemocy podczas swoich interwencji. Jak mówią funkcjonariusze tej formacji, liczba incydentów w ciągu okresu działalności koronowej przewyższyła średnią z ubiegłego roku. BOA najczęściej pada ofiarami grup ludzi podczas wystawiania im mandatów. Wizja prawie 400 euro kary nigdy nie jest miła, a w połączeniu np. z upojeniem alkoholowym, bardzo często prowadzi do agresji.
Chcemy się bronić
W zaistniałej sytuacji BOA w Rotterdamie zgłosiło się do władz gminy z prośbą, by wyposażyć jednostki pracujące terenie, w środki przymusu bezpośredniego. Oficerowie mieliby otrzymać gaz pieprzowy i pałkę. Wszystko po to, by w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia móc bronić się nawet przed przeważającą liczebnie grupą ludzi. Samorządowcy odrzucili jednak ten wniosek. To zaś doprowadziło do tego, iż BOA w Rotterdamie rozpoczną akcję protestacyjną.
Protest podoba się ludziom
Wielu mieszkańców Rotterdamu było dość sceptycznych co do pomysłu wydania gazu i pałek BOA. Jeśli jednak chodzi o formę protestu, to ta zyskała poparcie prawie całego społeczeństwa. Dlaczego? W ramach sprzeciwu wobec decyzji władz BOA, od czwartku przez trzy dni, nie będzie nakładać kar pieniężnych za łamanie w mieście obostrzeń koronowych. To zaś ma pokazać włodarzom, jak bardzo funkcjonariusze są potrzebni w mieście i co się dzieje, gdy ich zabraknie. Jak dodają zresztą sami oficerowie, ten sprzęt jest im po prostu potrzebny. Są oni bowiem, tak jak policja, organem ścigania egzekwującym prawo. Nie mogą więc uciekać, czy za każdym razem wzywać policji.
Czy ta forma protestu okaże się skuteczna, przekonamy się najwcześniej w niedzielę.