Tajna niderlandzka lista terrorystów

Po co się męczyć i ścigać uciekiniera?

Wielokrotnie na naszych łapach pisaliśmy o „czarnej liście” holenderskiej skarbówki, na którą trafiały osoby, które Belastingdienst, czasem całkowicie bezpodstawnie, podejrzewał o oszustwa finansowe. Lista ta wzbudziła wiele kontrowersji. Okazuje się jednak, iż jest ona niczym czy innym spisie utworzonym przez holenderskie służby bezpieczeństwa. W Holandii istnieje coś takiego jak lista terrorystów, na którą mogło trafić wielu przypadkowych mieszkańców.

Wielu mieszkańców Królestwa Niderlandów mogło zostać błędnie umieszczonych na „liście utajonych terrorystów”. To zaś może mieć ogromny wpływ na ich życie w wielu aspektach. Przyznał to nawet sam minister sprawiedliwości Yeşilgöz-Zegerius, wskazując, iż niektórzy obywatele zostali błędnie zidentyfikowany. Dodał jednak, iż władza nie zamierza naprawiać tego błędu. To ofiary same powinny podjąć działania, by rozwiązać ten problem.

 

Muzułmański problem

Jak twierdzi islamska organizacja Muslim Rights Watch Netherlands (MRWN), setki Holendrów błędnie znalazło się na holenderskiej liście terrorystów. To zaś skutkuje wieloma problemami. Jednym z tych najbardziej oczywistych jest to, iż mają oni zakaz odwiedzania niektórych krajów. Miałoby to sens, jeśli względem tych ludzi toczyłyby się jakieś dochodzenia, byli oni skazani prawomocnymi wyrokami lub chociażby istniały jakieś podejrzenia. Tymczasem w większości przypadków służby nie mają nawet najmniejszych podejrzeń co do tych osób.

 

Tajność

Około 80 holenderskich muzułmanów pokrzywdzonych w ten sposób zgłosiło sprawę do MRWN. Niektórzy nawet wystosowali pozwy przeciwko Holandii. Wszystko dlatego, iż ludzie nawet nie wiedzieli, iż są na takiej liście. Dowiadywali się dopiero gdy, np. odmówiono im wizy lub możliwości wylotu do państwa X, czy Y.

 

Miejsce na liście

Jak to się stało, iż ludzie trafiali na listę? W wielu przypadkach to policja jest wszystkiemu winna. Oficerowie mieli zapominać usuwać obywateli z listy. Przykładowo śledczy badali sprawę podejrzanego o terroryzm, dlatego też prewencyjnie w siatkę włączano jego krewnych i przyjaciół.  Przez co osoby trafiały na listę. Gdy jednak okazywało się, iż był to fałszywy trop, zapominano ich jednak z niej usunąć, mimo iż było jasne, że są to błędne wpisy.

 

Odwrócona sytuacja

Minister jak sam mówi, zdaje sobie sprawę, że tego typu zapisy mogą mieć ogromny wpływ na życie człowieka. Nie zamierza jednak z tym nic zrobić. Na pytania posłów, którzy zainteresowali się tą sprawą, wskazuje, iż pracownicy organizacji rządowych zrobią wszystko, by wesprzeć tych ludzi, ale to oni sami (poszkodowani) będą musieli podjąć działania, by z tej listy zniknąć.
W państwie prawa dochodzi więc do odwrócenia przepisów. To nie policja czy twórcy listy muszą udowodnić winę, a poszkodowany musi wykazać swoją niewinność. To zaś oznacza jedno. Rząd może spodziewać się kolejnych pozwów i żądań odszkodowań.

 

Źródło: AD.nl