Szparagi i krew
Na każdym osiedlu trafia się czasem „czarna owca”, sąsiad, o którym krąży wiele plotek, a lokalni mieszkańcy wolą z różnych względów go unikać. Co, jednak jeśli taki człowiek postanawia się zmienić?
Poniedziałkowy poranek. Do drzwi jednego z domów jednorodzinnych Molem podchodzi 40-letni mężczyzna. Mieszkająca w budynku 36-letnia Leenem ostrożnie spogląda na gościa. Ma mieszane odczucia. Zna tego człowieka, to Issiaga B. Większość mieszkańców jej dzielnicy kojarzy go jako lokalnego alkoholika i awanturnika. Niektórzy mówią nawet, że policja zna już na pamięć drogę do jego domu, tak często tam bywali. W poniedziałek było jednak w mężczyźnie coś dziwnego. Kobiecie wydawało się, że jest trzeźwy. Zamiast butelki miał zaś w ręce miskę szparagów. Postanowiła więc otworzyć drzwi.
Rzeczywiście stojący w progu mężczyzna nie zionął alkoholem. Grzecznie się przywitał i zapytał się, czy kobieta nie chce przypadkiem świeżych szparagów. Wyglądało więc na to, że sąsiad chce zatrzeć złe wspomnienie. "Może się zmienił?" Ułamek sekundy po tym, gdy myśl ta przeszła przez głowę gospodyni, jej ciałem wstrząsnął ostry dreszcz. Poczuła ból i ciepło wypływające z jej brzucha. Okazało się, że gdy ona patrzyła na szparagi i zastanawiała się nad zmianą moralną sąsiada, ten dźgnął ją nożem.
Traumatyczny poranek
Napastnik po tym ciosie zostawił Leenem i odszedł. Kobieta ledwo stojąc na nogach, ruszyła w storę domów sąsiadów. Dzwoniła do drzwi, zostawiając na nich krwawe ślady. Większość mieszkańców była już jednak w pracy. Otworzył jej dopiero Johan Misiedjan, który tego dnia pracował zdalnie. Mężczyzna w wywiadzie dla lokalnych mediów mówił, że nigdy nie zapomnij tamtej chwili. Tego spojrzenia kobiety błagającej o pomoc, pełnego bólu i cierpienia, a zarazem nadziei na ratunek. Johan zabrał ofiarę do domu i zadzwonił pod 112. Później zaczął opatrywać kobietę. W tym czasie 36-latka była przytomna, opowiedziała wybawicielowi, co się stało. Nie miała jednak pojęcia, czemu Issiaga to zrobił.
Mężczyzna ofiarował kobiecie szparagi, by chwilę później pchnąć ją nożem.
Para mieszkańców czekała na zbawienny dźwięk sygnałów radiowozu. Minuty, w sytuacji zagrożenia życia, ciągnęły się w nieskończoność. Johan wiedział, że napastnik ma broń palną. W każdej chwili mógł więc wejść do jego domu i dokończyć sprawę, zabijając również i jego. Nikt jednak nie dobijał się do drzwi, nikt nie krzyczał. W końcu najpierw cicho, a później coraz głośniej do ukrytych w mieszkaniu ludzi, zaczął dobiegać dźwięk policyjnych syren. Byli uratowani.
Przybyli po fakcie
Policjanci, którzy przybyli na miejsce starali się zachować wszelkie, możliwe środki ostrożności. Wiedzieli, że nożownik oprócz broni białej, może mieć też pistolet. Ponadto człowiek ten już nie raz miał konflikt z prawem. Skazany był między innymi za próbę zabójstwa swojej kochanki. Funkcjonariusze powoli stawiali każdy krok, sprawdzając teren. Po chwili jednak okazało się, że przybyli za późno. Napastnik leżał martwy na swojej posesji. Z niewiadomych przyczyn popełnił samobójstwo. Osierocił piątkę dzieci. Policja i prokuratura wszczęła śledztwo, szuka motywu tego incydentu. Najprawdopodobniej jednak wyjaśnienie poniedziałkowego zajścia odeszło razem z napastnikiem.