Szalony nożownik na ulicach stolicy Holandii
Noc z piątku na sobotę była wyjątkowo burzliwa w stolicy Holandii. W Amsterdamie nożownik zaatakował o godzinie 23:15 pięć osób, w pobliżu Ferdinand Bolstraat. W efekcie ataku czterech poszkodowanych zostało w trybie pilnym zabranych do szpitala. Piąta ofiara zaś zginęła na miejscu. Policji udało się zatrzymać sprawcę. Jest nim 29-latek. Czy był to atak na tle terrorystycznym?
Jak wspomnieliśmy we wstępnie w pobliżu Ferdinand Bolstraat 5 osób padło ofiarą nożownika. Cztery rannych to młodzi ludzie w wieku od 21 do 28 lat. Trójka z nich to mieszkańcy Amsterdamu. Czwarty pochodzi z Haarlem. Wszyscy oni trafili do szpitala z ranami ciętymi i pchniętymi. Są pod stałą opieką medyczną. Tyle szczęścia nie miał niestety 64-latek mieszkający od wielu lat w stolicy. Jego rany okazały się śmiertelne. Zginął na miejscu od ciosów nożem. Wiele wskazuje na to, iż wszyscy zaatakowani to przypadkowe ofiary. Jedynym elementem ich łączącym jest to, iż mieli pecha znaleźć się w złym miejscu i w złym czasie.
Nożownik
Wkrótce po ataku udało się zatrzymać jego potencjalnego sprawcę. Zarówno zeznania świadków, jak i doniesienia policji wskakują, iż za całym tym incydentem stoi tylko jedna osoba, którą jest zatrzymany 29-letni mieszkaniec Amstelveen. Śledczy zajmujący się tą sprawą nie chcą jeszcze mówić o motywie. Zaznaczają jednak, iż przynajmniej na chwilę obecną nic nie świadczy, aby miał to być atak terrorystyczny. Niemniej jednak, niejako dla bezpieczeństwa i by zabezpieczyć ewentualny materiał dowodowy, funkcjonariusze dokonali nalotu i przeszukania domu podejrzanego. W mieszkaniu zabezpieczono dyski twarde oraz inne nośniki danych. Skonfiskowano również pojazd należący do podejrzanego.
Człowiek znikąd
Policja przyznaje, iż nie wie nic o zatrzymanym 29-latku. Osoba ta nigdy nie znalazła się w żadnej policyjnej kartotece. Wiele wskazuje na to, że człowiek ten nie otrzymał nawet mandatu za złe parkowanie czy przekroczenie prędkości. Można, by więc rzec, że w świetle prawa był to wzorowy obywatel. Dlaczego zaatakował? Świadkowie, którzy widzieli mężczyznę na krótko przed atakiem i po nim wskazują, iż wyglądał na „zdezorientowanego”. Miał zachowywać się jak osoba pod wpływem dopalaczy lub taka, która ciepli na chorobę psychiczną i ma urojenia. Nie są to jednak informacje potwierdzone oficjalnie przez policję. Również lekarze nie mieli możliwości jeszcze poddać obserwacjom podejrzanego. Trudno więc jednoznacznie stwierdzić, czy człowiek był świadomy, gdy atakował przechodniów na ulicy. Dlatego też policja prosi wszystkich, którzy byli świadkami zajścia, aby zgłaszali się na komendę. W zaistniałej sytuacji każdy, nawet najdrobniejszy szczegół, jaki zapamiętali przechodnie może pomóc w rozwiązaniu sprawy i znalezieniu motywu ataku.