Stałe nabożeństwo – szalony pomysł pastora, by ratować rodzinę Uzbeków
W kościele w Kampen od 21 listopada mieszka pewna uzbecka rodzina. Jak to się stało, iż znalazła się ona na poświęconej ziemi? Ludziom tym grozi deportacja. Ta jednak nie jest możliwa, gdy odbywa się nabożeństwo. W ten sposób od ponad 150 dni ludzie w kościele czas odprawiają modły. To one pozwalają pozostać uchodźcom w kraju i uniknąć wyciągniętych rąk minister Faber.
Azyl kościelny
W średniowieczu istniała praktyka tak zwanego azylu kościelnego, w której Kościół chronił osoby ścigane przez władze świeckie, oferując im schronienie w swoich murach i klasztorach. Umożliwiało to zyskanie czasu na nawrócenie lub uzyskanie łaski. Z czasem, wraz z rozwojem systemów prawnych i rozdziałem Kościoła od państwa, azyl kościelny został stopniowo zniesiony i obecnie już nie funkcjonuje.
Uzbecy
Azyl kościelny jest więc reliktem przeszłości? Teoretycznie. W praktyce bowiem pewna jego forma ma miejsce już od ponad 150 dni w Kampen. Tam bowiem na terenie parafii (kościoła i przykościelnego schroniska), żyje rodzina Babayants z Uzbekistanu. Kościół formalnie nie dał im prawa azylu. Mimo to jednak są oni tam bezpieczni. Jak to możliwe?
Nabożeństwo
W Centrum Kościelnym Open Hof w Kampen od ponad 150 dni odbywa się nabożeństwo, jest to wręcz pewna religijna sztafeta, która jednak nie pozwala działać policji. Dzięki temu mieszkająca tam para z czwórką dzieci jest bezpieczna przed zakusami pani minister ds. polityki migracyjnej, która po tym jak odrzucono ich wniosek o azyl, chciała ich deportować z kraju.
Więzienie
Rodzina mieszka w Holandii od ponad jedenastu lat. W tym kraju na świat przyszło dwoje ich najmłodszych dzieci. Ludzie ci stali się lubianą i szanowaną częścią lokalnego społeczeństwa. Rodzice chodzili do pracy, dzieci do szkoły. Wszyscy są chrześcijanami, co jest o tyle ważne, iż w Uzbekistanie ponad 90% społeczeństwa to muzułmanie i życie tam wyznawców Chrystusa nie należy do łatwych.
To jednak nie interesuje ministerstwa pod rządami Faber. Ludzie ci mają zostać aresztowani, trafić do celi, a potem być deportowani. Wszyscy, nawet dzieci, które urodziły się już na tej ziemi.
Kościół
Przerażona tą wizją rodzina starała się szukać ratunku. Z prośbą o pomoc zgłosiła się między innymi do wspólnoty, której przewodzi pastor Jager. Ten zaś wpadł na dość szalony pomysł. Postanowił zorganizować nabożeństwo w ich intencji.
Azyl
Nie oznacza to jednak, że kapłan ich zbył, mówiąc, że się za nich pomodli. Wręcz przeciwnie otworzył dla nich Centrum Kościelne Open Hof w Kampen, pozwalając zamieszkać w jego wnętrzach, gdzie mają kuchnię, łazienkę, pomieszczenia do spania oraz skromny wewnętrzny dziedzińczyk, na który mogą wyjść, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Nie jest to dużo, ale są tam nietykalni.
Nietykalni
Jak rodzina może być nietykalna w kościele, skoro już na wstępnie wspomnieliśmy, iż azyl kościelny już nie istnieje. Pomysłowy ksiądz skorzystał z innej furtki. Furtki, która wymagała od niego i lokalnej społeczności wielkiego hartu ducha i sporo wyrzeczeń, ale czego się nie robi dla potrzebującego człowieka.
Holenderskie przepisy mówią jasno, iż w czasie trwania nabożeństwa w kościele nie wolno przeprowadzać interwencji policyjnych. Funkcjonariusze nie mogą wejść, by np. wyciągnąć podejrzanych z racji prawa o kościołach (Wet op de Kerkgenootschappen), czy konstytucji, która gwarantuje w artykule 6. wolność religii i przekonań. To zaś sprawia, iż organy państwa nie mogą zakłócać mszy i nabożeństw.
Jak się to ma jednak do opisywanej tu sytuacji? Pastor zorganizował stałe nabożeństwo. To nie jest żart. W porozumieniu z wiernymi zorganizował sztafetowe nabożeństwo, które trwa już ponad 150 dni. Cały czas przynajmniej jedna osoba tam jest i prowadzi tę ceremonię, przez co policja ma związane ręce.
Wolontariusze
„Widzimy ludzi z różnych kościołów” – mówi pastor, dodając, iż stał się mały cud. Po 100 dniach nabożeństwa liczba chętnych do pomocy nie spadała, a rosła. Gdy ludzie dowiadywali się o losie rodziny, decydowali się pomóc. Wielu z nich przyjeżdża z daleka. Wielu też deklaruje się, iż zrobi rodzinie zakupu, czy pomoże załatwić sprawy, które wymagałyby od nic wyjścia poza mury kompleksu świątyni.
Przeciw uchodźcom
Wielu pytanych o tę sprawę wskazuje, iż owszem jest za wydalaniem nielegalnych uchodźców z kraju. Chodzi tu jednak o ludzi, którzy są pół roku, rok, żyją z zasiłków, nie pracują, nie chcą się integrować, czy popełniają przestępstwa. Odesłanie zaś osób, w tym dzieci, które praktycznie nie znają życia poza Holandią, jest po prostu nieludzkie, tym bardziej, iż cała ta rodzina pracowała, płaciła podatki, stała się częścią społeczeństwa pokazując doskonale, iż są wręcz wzorcowym przykładem migrantów. Teraz zaś ten przykład Faber chce dosłownie wyrzucić.