Szaleniec? Nie, powód do narodowej dumy
Polski szaleniec? Dla niektórych tak. Dla innych człowiek, z którego należy brać przykład. Osoba, która wie, że istnieją ludzkie granice, ale wie też, iż gdy się chce, można je przekroczyć. O kim mówimy? Dziś chcemy wam przedstawić Adriana Kosterę, który udowadnia, iż dla Polaka nie ma rzeczy niemożliwych.
Wstać z kanapy
Niedawno pisaliśmy, że Holendrzy w dobie pandemii zarzucili uprawnianie sportu. Odsetek ludzi aktywnych fizycznie w 2020 roku podczas lockdownu spadł w Królestwie Niderlandów o 50%. Czemu? Część ludzi wskazywało na zamknięcie siłowni i klubów fitness, inni zaś mówili, że boją się wychodzić na dwór, by się nie zarazić. Niektórzy zaś wskazywali, że po prostu brakuje im motywacji, tej dawki rywalizacji, która zachęcała ich do działania. W większości efekt wyglądał jednak tak samo. Ludzie siadali przed telewizorem lub komputerem.
Przed siebie
Nie każdy jednak potrafi po prostu usiąść. Są ludzie, których najzwyczajniej nosi, którzy nie umieją pozostać w miejscu. Mówi się, że takie właśnie osoby zmieniają świat. Gdy większość tylko się przygląda, oni nie tylko docierają do granic ludzkich sił i możliwości, ale pokazują wszystkim, iż granice te to tylko umowne linie, które, gdy się chce, można pokonać. Wystarczy wstać z kanapy i zrobić ten jeden pierwszy krok, od którego zaczyna się cała podróż.
Polak
Ten krok postanowił kilka lat temu zrobić Pan Adrian Kostera. O naszym rodaku na łamach naszej strony pisaliśmy już dwa lata temu. Wtedy to Polak wygrał z Holendrami w 24-godzinnym wyścigu, w Deventer. W ciągu doby nasz rodak przebył 215 kilometrów i 404 metry pokonując uznawaną za faworytkę, drugą na mecie, Hinke Schokker o 1092 metry. Piszący wtedy ten materiał, nasz redakcyjny kolega Tadeusz Rabiej, który nie oszukujmy, do tej pory ma problemy wejść na 4 piętro bez zadyszki, był w szoku, iż to możliwe. Lata jednak mijają. Tadek, nadal ma problemy z kondycją, ale Pan Adrian znów postanawia dokonać czegoś, co wydaje się niemożliwe.
Plany na przyszłość
Jak bowiem inaczej nazwać pomysł pobicia rekordu świata w pięciokrotnym Ironmanie we Francji? Jak inaczej nazwać plan 100 Ironmanów w 100 dni? Szaleństwem? Tak, dla wielu z nas byłoby to zapewne szaleństwo, ale nasz rodak po prostu stawia sobie kolejne cele, dąży do nich i zwycięża. Warto więc zadać sobie pytanie kto tu jest tak naprawdę szalony? Ktoś, kto chce dążyć do poznania siebie, przekraczania kolejnych swoich granicy czy ten, który uważa, iż coś takiego jest niemożliwe i nie chce nawet spróbować.
Najlepszy 2
Patrząc na dokonania Polaka trudno nie przywołać tutaj postaci Jerzego Górskiego (którą można poznać w filmie Najlepszy), który to z narkomana stał się zwycięzcą podwójnego Ironmana w 1990 roku. Czemu wspominamy tę postać? Ponieważ Pan Adrian, jak sam mówi, również nie był ideałem. W wieku 30 lat był palaczem z 15-letnim doświadczeniem. Nie umiał przestać. Wszystkie próby wyjścia z nałogu kończyły się niepowodzeniem. Polak, widząc jak rak powoli zabiera mu ojca, postanowił jednak nie kończyć w ten sam sposób. Powiedział nie nałogowi. Wstał z kanapy i zaczął szukać inspiracji. Ta doprowadziła go do momentu, w którym może stać się jednym z najlepszych biegaczy długodystansowych na świecie.
Nasz dzisiejszy bohater nie robi tego jednak tylko i wyłącznie dla siebie. Chce również pomóc innym. W ostatnim czasie włączył się w akcję antynikotynową. Opowiada ludziom, jak rzucił palenie, jak znalazł cel w życiu. Stara się pomóc innym przyznać się do nałogu i sprawić, by i oni zrobili ten pierwszy krok, by go zwalczyć.
Chcecie wiedzieć, jak obecnie układa się kariera niezniszczalnego Polaka? Zapraszamy do śledzenia jego poczynań na profilu w mediach społecznościowych lub odwiedzenia strony internetowej prowadzonej przez sportowca.