Świadkowie wypadku wyciągają kierowcę z płonącego auta

Mleko się rozlało, a konkretniej 30 tysięcy litrów mleka

W niedzielny poranek doszło do wypadku na A73 w pobliżu Vierlingsbeek. Zakleszczonego, ciężko rannego kierowcę z płonącego, samochodu osobowego wyciągnęli przejeżdżający kierowcy.

Kwadrans po godzinie 6 rano w niedziele doszło do wypadku z udziałem tira i samochodu osobowego. Samochód osobowy został ściśnięty między barierkami a ciężarówką. Fizyka i zasada zachowania pędu była jednak w tej sytuacji nieubłagana. Maszyny nie zatrzymały się w miejscu. Uwolniony z kleszczy pojazd osobowy koziołkował, najeżdżając na barierę i po przetoczeniu się kilku metrów zapalił.

Koszmar na drodze

W płonącej pułapce znalazł się kierowca osobówki. Mężczyzna ten był tak poważnie ranny, iż nie potrafił o własnych siłach uwolnić się z pojazdu. Sytuacja wyglądała tragicznie. Z wraku coraz mocniej zaczęły buchać kłęby czarnego dymu i było już prawie pewne, że ogień pochłonie całą maszynę. W tej sytuacji kilku naocznych świadków zdarzenia nie bacząc na niebezpieczeństwo poparzeń, a nawet ewentualnego wybuchu maszyny, ruszyło na pomoc. Pomimo braku ciężkiego sprzętu i przeszkolenia adrenalina zrobiła swoje. Strach ustąpił miejsca woli walki i kierowcom udało się wydostać poszkodowanego z płonącej pułapki. Ludzie ci nie tylko wyciągnęli ofiarę, ale również starali się udzielić jej możliwie jak największej pomocy do momentu przybycia służb ratowniczych.

Akcja specjalistów

Na miejsce, powiadomione dziesiątkami telefonów od przerażonych zdarzeniem podróżnych, przybyły karetki pogotowia i zespół lotniczego pogotowia ratunkowego. Medycy zajęli się ciężko rannym kierowcą, a lekarz z helikoptera ratunkowego przesiadł się do ambulansu, by wesprzeć ratowników w walce o życie i zdrowie ofiary. Mniej więcej w tym samym czasie do wypadku dotarli też strażacy i policjanci, którzy zabrali się za gaszenie wraku oraz zabezpieczenie miejsca zdarzenia i przygotowanie objazdów.

 

Problemy komunikacyjne po wypadku

A73 zamknięto na wiele godzin. Musiano bowiem nie tylko posprzątać miejsce pożaru i naprawić barierki. Śledczy dokładnie badali ślady na drodze, by ustalić przebieg sytuacji i wskazać winnego tych tragicznych wydarzeń. Ruch został pokierowany objazdami. Potężny korek, który powstał pomiędzy zjazdem a miejscem wypadku, przez kilka godzin systematycznie rozładowywała policja. Funkcjonariusze pozwolili kierowcom, by Ci zawrócili na zamkniętym odcinku autostrady.