Student w Holandii, dyplom z kamieniem u szyi
Potocznie mówi się często o biednych studentach. W Holandii, by iść na studia trzeba mieć sporo pieniędzy. Gdy jednak żak dostanie się już na wymarzoną uczelnię, często faktycznie staje się wyjątkowo biedny. Wszystko to nie tylko z racji wysokiego czesnego, ale i rosnących czynszów mieszkań studenckich. To zaś potrafi poważnie rzutować na przyszłość młodego człowieka i na wakaty w wielu branżach w Holandii.
Czesne
Studia w Królestwie Niderlandów, w odróżnieniu do tych nad Wisłą, są płatne. Każdy, kto chce zdobyć wyższe wykształcenie, musi liczyć się z wydatkami idącymi w tysiące euro. Owszem żakom przysługują różnego rodzaju stypendia, ale nie każdy je dostaje, same zaś wsparcie nie zawsze pozwala opłacić czesne. Zresztą koszty studiów w ostatnim czasie blakną przy tym, ile młodzi ludzie muszą zapłacić za własny kąt dla siebie.
Czynsz
Nie każdemu studentowi dane jest studiować w swoim rodzinnym mieście. Nawet jeśli jego wymarzony kierunek jest na miejscu, wielu z nich chce zaznać studenckiego życia już na swoim. Z roku na rok jest to jednak coraz trudniejsze. Wszystko z racji niedoborów lokalowych. Mieszkań jest mało, a poza tym młodzi ludzie często muszą konkurować o mieszkanie, np. z Polakami przeprowadzającymi się do Holandii i agencjami zatrudnienia chcącymi wynająć dom, mieszkanie, dla swoich pracowników.
Niewiele lepiej jest z pokojami w domach studenckich. Z racji tego, iż popyt znacznie przewyższa podaż, właściciele mogą podnosić ceny. Przed początkiem tegorocznego roku akademickiego ceny pokoi w Bredzie i Zwolle wzrosły aż o prawie 30%.
Podwyżki
Oczywiście nie jest tak, iż wszędzie cena mieszkań poszła w górę o prawie 1/3. Średnia podwyżka wynosi bowiem na tej części rynku nieruchomości około 5,4%, niemniej jednak to i tak uderza w kieszeni młodych ludzi, którzy choćby z racji wiekówki i tego, że nie ukończyli 21 lat, często muszą się liczyć z dużo niższym wynagrodzeniem niż inni pracownicy.
W efekcie za pokój studencki w Amsterdamie trzeba zapłacić 961 euro miesięcznie. W Utrechcie 837 euro, w Haarlem 754 euro. W Bredzie zaś, gdzie podwyżki te wyniosły prawie 30% 670 euro, co w porównaniu z wymienioną wyżej trójką jest atrakcyjną ceną.
Pułapka
Czemu tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Duża ilość chętnych i coraz mniej mieszkań studenckich na rynku. Właściciele nieruchomości widzą rosnące ceny, często wolą sprzedać lokal komuś, kto chce tam zamieszkać na stałe niż wynajmować go grupie studentów, którzy czasem nawet podczas jednej imprezy mogą go zdemolować.
Kamień u szyi
Wysokie ceny sprawiają, iż mało który student może zdobyć dyplom bez zaciągnięcia kredytu. Kończąc zaś edukację, zamiast szukać wymarzonej pracy, zgodnej ze zdobytym wykształceniem, często musi decydować się na pierwszy lepszy etat, byle tylko mieć za co spłacić raty, by nie dopadł ich komornik. W takiej sytuacji zmieniają się priorytety. Zamiast wymarzonej pracy trzeba wybrać tą, która jak najszybciej pozwoli spłacić dług. W efekcie w wielu branżach gdzie pracownik, oprócz skończonych studiów musiałby się, np. dokształcać na stażach, po prostu brak kadr. Staż bowiem często nie pozwala na opłacenie rat i godne życie, więc nie może być wybrany przez żaka.
Źródło: Nu.nl