Sprzedawcy polskiego sklepu stróżami moralności
Jakie obowiązki ma pracownik sklepu? Obsługa klientów, wykładanie towaru na półkach, zachowanie czystości w sklepie czy odbieranie dostaw. W polskim supermarkecie przy Gastelseweg w Roosendaal do listy tej doszło również pilnowanie porządku w okolicy, a zwłaszcza strofowanie aspołecznych klientów, którzy wchodzą i wychodzą z lokalu.
Jak to rozumieć? Pracownicy polskiego supermarketu mają zadbać nie tylko o porządek i spokój wewnątrz budynku. Mają również codziennie monitorować sytuację w rejonie swojego biznesu i pilnować, by ich klienci przestrzegali porządku i zasad obyczajnego zachowania. Każdemu zaś kto nie będzie przestrzegał ogólnie przyjętych zasad współżycia społecznego, personel może odmówić możliwości wykonania kolejnych zakupów. Człowiek taki nie będzie po prostu obsługiwany.
To nie zadanie BOA?
Wszystko to wydaje się dość dziwne. Utrzymanie porządku w okolicy wydaje się bowiem zadaniem dla policji lub BOA, a nie dla sklepikarza. W tym wypadku jest jednak inaczej i to właśnie personel sklepu ma stać na pierwszej linii obrony ładu i porządku w okolicy. Informacje te zostały zawarte w podpisanym w poniedziałek porozumieniu z włodarzami gminy Roosendaal. Działanie to jest ostatnią częścią szerszego pakietu rozwiązań mających na celu pozbycie się „polskiego problemu” w tym mieście.
Sklep jest super, ale klienci już nie
O co chodzi? Społeczność Kalsdonk, gdzie usytuowany jest polski supermarket, od prawie siedmiu lat jest z nim na wojennej ścieżce. Holendrom nie przeszkadza sklep, towar, jaki oferuje, czy ceny. Mieszkańcy nie mogą również powiedzieć złego słowa na temat pracowników. Ot lokal jak każdy inny. Problemem są jednak klienci. Cześć z nich zrobiła sobie z okolicy przed sklepem miejsce spotkań nie do końca kulturalnych. Ludzie ci bowiem hałasują w okolicy, śmiecą, piją alkohol w miejscach publicznych, zajmują mieszkańcom miejsca parkingowe, a czasem nawet załatwiają potrzeby fizjologiczne pod oknami zniesmaczonych sąsiadów.
Wyrzucić
W efekcie przez lata społeczność chciała nawet usunięcia sklepu. To było jednak niemożliwe. Właściciel ani pracownicy nie łamali prawa. Nie można zaś karać kogoś za działania innych. Przepychanki trwały latami. W końcu jednak udało się znaleźć kompromisowe rozwiązania. Przy Gastelseweg utworzono więcej miejsc parkingowych, tak by klienci nie zabierali miejsc mieszkańcom.
Holendrzy myśleli początkowo więc, iż polski sklep się wyłgał i nic nie musi robić. Wspomniane jednak porozumienie wskazuje, że część działań znajduje się po stronie pracowników.
Jak to rozumieć? Pracownicy mają upominać, sugerować i przypominać o zasadach porządku w okolicy. Mają pilnować, by klienci sprzątali po sobie i wskazywać, że jeśli chcą iść za potrzebą, to powinni udać się nie w krzaki, a do dostępnej dla nich toalety w sklepie.
Te nowe obowiązki sprawiają, iż jak mówi dziennikarzom AD właściciel sklepu, rozważa on zatrudnienie dodatkowego pracownika do monitorowania poczynań klientów. Zanim jednak to zrobi, odczeka jeszcze trochę, by zobaczyć, w którą stronę idą sprawy. Dodatkowe miejsca parkingowe wraz ze specjalnym oznaczeniem już bowiem spowodowały, że klienci nie zajmują miejsc mieszkańcom. Może więc ten ciągnący się latami problem wreszcie zostanie rozwiązany.
Źródło: Ad.nl