Śledczy odnajdują motorówkę pełną kokainy

W porcie Breskens, w Zelandii, funkcjonariusze znaleźli motorówkę, na której pokładzie było 300 kilogramów kokainy. Zabezpieczono również worek z 50 kilogramami białego proszku wyrzucony na plażę w Zoutelande dzień później.

Rekwirują motorówkę i aresztują załogę

Załoga jednostki, trzech mężczyzn pochodzących z Urk, Kampen i Zwolle, została zakuta w kajdanki i trafiła do aresztu. Ludzie ci są, z racji na toczące się postępowanie, dosłownie odcięci od świata. Mogą kontaktować się jedynie ze swoim prawnikiem. Policja oprócz zatrzymania podejrzanej załogi przeszukała również dom dwójki z nich i camping w Emst, gdzie też czasem przebywali. W lokalach tych znaleziono broń palną.

Motorówka i ładunki z plaży

Początkowo myślano, iż zatrzymanie załogi i motorówki wypełnionej białym proszkiem pozwoli rozwiązać sprawę, o której informowaliśmy kilka dni temu. Na początku października u brzegów Zelandii Morze Północne wyrzuciło setki paczek z kokainą. Na samej plaży w Borssele znaleziono ponad trzysta paczek zawierających narkotyk. Przeprowadzone wstępne śledztwo wskazuje jednak na to, iż zatrzymani nie mieli nic wspólnego z tamtym znaleziskiem. Mężczyźni mieli towar ukryty głęboko w schowkach motorówki. Ich portem docelowym miała zaś być Antwerpia. To zaś wskazuje, iż policja udaremniła przemyt z Holandii do Belgii. Nie jest to więc sukces, na który niektórzy liczyli, ale i tak należy uznać go za krok w dobrą stronę. Nieoficjalnie bowiem wiadomo, iż łódź ta dość często kursowała na tej trasie.

 

Narkotyki za burtę

Przy okazji jednak tej sprawy śledczy zdradzili zagadkę paczek narkotyków na plaży. Tym bardziej, iż dzień po zatrzymaniu Holendrów morze wyrzuciło 50-kilogramowy worek z kokainą. To, że twarde narkotyki trafiają do wody to zdaniem policji nic nowego. Duże jednostki, które wpływają do holenderskich portów, są bardzo często kontrolowane przez celników z psami. By więc uniknąć wykrycia, przemytnicy pakują kontrabandę szczelnie, by nie zamokła, następnie wkładają ją do skrzyń lub worków i wyrzucają za burtę wraz z liną, do której przymocowane jest koło ratunkowe lub inny pływak. Następnie przekazują informacje o miejscu takiego zrzutu lokalnym odbiorcom, którzy podpływają mniejszą jednostką np. jachtem lub motorówką i wyciągają ją z wody, a następnie po godzinnym rekreacyjnym rejsie wracają, jak gdyby nigdy nic do mariny. Czasem jednak taki ładunek ulega uszkodzeniu i wtedy na plaży można znaleźć coś więcej niż tylko muszelki.