Setki ludzi aresztowanych w Holandii

Głupi zakład i dwa lata odsiadki 26-letniego Polaka

W czwartkowy wieczór policja zapukała do dziesiątków domów na terenie całej Holandii. Wyprowadzili oni z nich setki ludzi, którzy trafili do policyjnego aresztu. Wszystko z powodu awarii policyjnego oprogramowania.

Wieczorem do wielu mieszkań w Holandii zapukali funkcjonariusze, chcący zabrać do aresztu jednego z domowników. Akcja ta została wcześniej skonsultowana z Ministerstwem Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa, Agencją Instytucji Sądowych i służbą kuratorską. Wszystko to było spowodowane problemami z oprogramowaniem, jakie wystąpiły w opaskach na nogę zakładanych podejrzanym i więźniom skazanych na odbywanie kary w areszcie domowym. Doszło bowiem do sytuacji, w której dane nie były prawidłowo odczytywane w biurze kontroli, przez co funkcjonariusze nie mieli pojęcia, gdzie znajdują się obserwowani przez nich więźniowie.

W czwartkowy wieczór do wielu drzwi w Holandii zapukali funkcjonariusze z nakazem aresztowania.

Miało być lepiej…

Według holenderskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa całe zajście, to nic innego jak wynik zwyczajnej aktualizacji oprogramowania. Nowa wersja software miała za zdanie podnieść użyteczność i wygodę korzystania z aplikacji przez „internetowych klawiszy”, niestety zamiast tego najzwyczajniej w świecie ich oślepiła. Sprawą natychmiast zajęli się informatycy nadzorujący program. W piątek system działał już względnie stabilnie, a technicy przeprowadzali ostatnie już testy. Wszystko wskazywało na to, że kryzys został już zażegnany. Niemniej jednak spora część więźniów z opaskami na nogach, na wszelki wypadek pozostała jeszcze w aresztach.

Ministerstwo nie ujawnia dokładnie, do ilu drzwi zapukali wczoraj policjanci. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że nie wszyscy mający opaskę na nodze trafili do aresztu. Wszystko zależało bowiem od tego, z jakimi oskarżeniami lub wyrokami borykali się oznakowani. Wiadomo jednak, że w grupie tej znajdowały się również osoby podejrzane o terroryzm.

„Nie ma innej opcji”

Funkcjonariusze, przychodząc do domu posiadacza bransolety na kostkę , prezentowali mu nakaz aresztowania i list. W tym drugim dokumencie, podejrzany lub więzień, mógł przeczytać, że nie ma innej opcji jak tylko umieszczenie na noc w areszcie oraz że nie jest to wina skazanego i że służby wiedzą, iż nie naruszył on warunków zwolnienia, kary. Wedle informacji zatrzymania przebiegły bez problemów. Nie obyło się jednak bez ironicznych żartów typu „szkoda, że nie wiedziałem wcześniej…”.

Blisko 700 osób nosi opaski lokalizujące na terenie Holandii.

Elektroniczna obroża

W Holandii na chwilę obecną znajduje się około 700 osób z elektroniczną opaską na kostkę. Ludzie ci pilnowani są nie przez służbę więzienną, a służbę kuratorską. Opaski te działają na dwóch zasadach. W pierwszym wariancie mogą one tworzyć wirtualną klatkę, czyli obszar, którego nie może opuścić właściciel opaski. Tak dzieje się najczęściej w przypadku aresztów domowych. Drugą opcją są strefy zastrzeżone. W ich wypadku człowiek może poruszać się wszędzie, z wyjątkiem określonych stref, do których nie powinien się nawet zbliżać. Jeśli zaś przekroczy granicę takiego obszaru, rozlega się alarm i funkcjonariusze widzą to na monitorze, dzięki temu mogą szybko zareagować i wysłać patrol we wskazane miejsce.