Schiphol i paliwo – powtórka z rozrywki
Historia lubi się powtarzać. W piątek znów doszło do ogromnych problemów pasażerów na lotnisku w Schiphol. Odwołane loty i wielogodzinne opóźnienia. Wszystko z powodu problemów z paliwem lotniczym.
Piątek
W piątkowy wieczór, gdy na lotnisku znajdowało się wielu ludzi udających się na urlop, znów doszło do poważnych problemów z paliwem. Zabrakło benzyny lotniczej. Na szczęście sytuacja była o wiele mniej dramatyczna niż ta, do której doszło dwa tygodnie temu. Problem usterki zbiorników lub pomp, (nie jest to dokładnie wiadome), został naprawiony w przeciągu półtorej godziny. To jednak wystarczyło, by wprowadzić zamieszanie na lotnisku.
Kryzys
Wedle rzecznika prasowego portu lotniczego pas startowy nie mogło opuścić sześć maszyn. To przełożyło się na to, iż w hali odlotów pozostało około tysiąca osób. Jest to mniej niż początkowo szacowały władze lotniska, ponieważ informowały one o dziewięciu odwołanych lotach, zwłaszcza na krótkich, europejskich trasach. Na szczęście około godziny 21:30, czyli półtorej godziny od rozpoznania awarii, zasilanie w systemie dystrybucji paliwa wróciło do normy i sytuacja kryzysowa została zażegnana.
Niemniej jednak na płycie lotniska pozostało 6 uziemionych lotów i dziesiątki innych, które na skutek zaistniałej sytuacji miały opóźnienie. Wszystko to spowodowało, że Schiphol w nocy pozostawiło otwarte dwa pasy startowe. Umożliwiło to opóźnionym samolotom jak najszybszy odlot. Zwykle w nocy działa tylko jeden pas i jest to związane z poziomem hałasu, jaki powodują startujące maszyny. Nie jest więc wykluczone, iż pomagając pasażerom, władze lotniska naraziły się lokalnym mieszkańcom. Pod względem prawnym na takie działanie zezwolił jednak Inspektorat Ochrony Środowiska i Transportu Ludzkiego pozwalając wykorzystać drogi startowe: Kaagbaan i Aalsmeerbaan.
Dochodzenie
Szybkie usunięcie piątkowej awarii to jednak nie koniec problemów. Otwartym pozostaje pytanie, dlaczego doszło do takiej sytuacji i to już drugi raz w przeciągu zaledwie dwóch tygodni. Władze nie ukrywają, iż do momentu, w który nie poznają dokładnej przyczyny awarii, sytuacja taka może się powtórzyć, doprowadzając do kolejnych zakłóceń i irytacji podróżnych.
Sprawą zajmuje się więc Instytut Badawczy TNO, który rozpoczął swoje dochodzenie już po wydarzeniach z końca lipca. Na chwilę obecną wiadomo jedynie, iż doszło do „awarii technicznej w zasilaniu elektrycznym” instalacji naftowych.
24 lipca awaria tego typu nie doprowadziła do wyłączenia systemu dystrybucji. Zrobiły to osobne systemy odpowiadające za bezpieczeństwo na lotnisku. Zatrzymanie awaryjne doprowadziło zaś do lawinowych uszkodzeń w kilku innych miejscach. Nie wiadomo, czy to samo miało miejsce w miniony piątek. Pewne jest jednak, że na chwilę obecną przyczyna pierwotnej awarii rozpoczynająca cały łańcuch zdarzeń jest nieznana.