Samolot KLM musiał wracać na lotnisko w Holandii
W niedzielę maszyna KLM, która wystartowała do Rio de Janeiro, po zaledwie 40 minutach lotu musiała zawrócić i lądować na Schiphol, z którego niedawno wzbiła się w powietrze. Wszystko było spowodowane problemami technicznymi, na tyle poważnymi, iż zdecydowano się zawrócić maszynę.
Jak przekazała kontrola ruchu, maszyna bezpiecznie wylądowała na jednym z pasów portu lotniczego pod Amsterdamem. KLM zaś poinformował, iż nawet przez sekundę nikomu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Co dokładnie stało się na pokładzie rejsu KLM705, iż ten musiał zawrócić do Królestwa Niderlandów?
Powrót znad Francji
Holenderska kontrola lotów otrzymała z kabiny pilotów białoniebieskiego Boeinga 777 tak zwane powiadomienie awaryjne. Maszyna zawróciła nad Francją, przeleciała nad Belgią i rozpoczęła zniżanie się nad Morzem Północnym, by finalnie wylądować pod Amsterdamem. Początkowo może się wydawać dziwne, że samolot nadrabiał drogi, lecąc nad wodą. Działanie to było jednak koniecznie. Płatowiec nad morzem rozpoczął bowiem procedurę nie tylko zniżania, ale również zrzucenia paliwa.
Rzut paliwa
Dlaczego? Na to pytanie te zwykle są dwie możliwe odpowiedzi. Pierwsza dotyczy procedur tego, iż przy lądowaniu awaryjnym lepiej lądować z pustymi zbiornikami, gdy bowiem przyziemienie jest „twarde”, są mniejsze szanse na wybuch i pożar. Tu najpewniej jednak w grę wchodziła zapewne druga sprawa. W pełni zatankowany samolot, którego cel podróży znajduje się po drugiej stronie Atlantyku, jest latającą cysterną. Im cięższy zaś płatowiec tym potrzeba jest większa siła nośna. Tą zaś przy stałej wielkości skrzydeł, można uzyskać tylko poprzez zwiększenie prędkości. Prędkość lądowania jest dla każdego samolotu ściśle ograniczona. Ze względu na bezpieczeństwo nie można tego robić zbyt szybko. By więc lądować wolniej, samolot powinien być lżejszy. W Buenos, z racji przebytej trasy, paliwo w zbiornikach byłoby już w większości spalone. Tu zaś nie było to możliwe, więc należało je zrzucić.
Gdy maszyna lądowała na Schiphol, na samolot czekały już lotniskowe służby ratunkowe. Jest to jednak standardowa procedura. Przyziemienie przebiegło bez problemów, tak samo jak dziesiątki innych pod Amsterdamem. Po tym jak samolot bezpiecznie się zatrzymał, pasażerowie opuścili płatowiec. Podróżni wylecieli w drogę do Ameryki Południowej po kilku godzinach inną maszyną.
Co było przyczyną powrotu. Czego dotyczyła usterka? KLM nie chciał wypowiedzieć się w tej sprawie.
Źródło: AD.nl