Sąd zabronił mu odwiedzać chorą ukochaną

Sąd zabronił mu odwiedzać chorą ukochaną

Mężczyzna kocha swoją drugą połówkę. Ta jest dla niego całym światem, obiecał, że będzie z nią na dobre i na złe. Niestety nie może dotrzymać tej obietnicy. Sąd nie pozwala mu spotykać się z kobietą. Co zrobił mężczyzna? Absolutnie nic. Wymiar sprawiedliwości wskazuje jednak, iż to dla dobra jego ukochanej.

Mówi się, iż miłość uskrzydla. Czasem jednak miłość potrafi sprowadzić na człowieka niewyobrażalne cierpienia. Tak jest w przypadku pewnej pary, której związek zniszczyła choroba, a potem „dobiły go” działania instytucji opiekuńczej Archipel w Eindhoven i wyrok niderlandzkiego sądu. O co chodzi?

 

Miłość na stare lata

Sprawa dotyczy pary seniorów. Mieszkała ona ze sobą od 2000 roku. Kochali się i byli szczęśliwi. Wraz jednak z wiekiem (kobieta skończyła obecnie 80 lat), stan ich zdrowia zaczął się pogarszać. Dlatego też ukochana dzisiejszego bohatera postanowiła w 2019 roku upoważnić swojego syna do podejmowania decyzji dotyczących opieki i pieniędzy, jeśli ona nie byłaby w stanie już ich podejmować. Jak się okazało, kobieta zrobiła to w ostatnim momencie. W 2020 roku bowiem, zgodnie z orzeczeniem sądu, nie mogła już podejmować ich sama. Wszystko przez demencję.

 

Choroba

Choroba ta wpłynęła też na związek staruszków. Między partnerami pojawiła się niechęć, a nawet wrogość. W listopadzie 2020 roku doszło nawet do tego, iż mężczyzna otrzymał tymczasowy zakaz zbliżania się do ukochanej. Miesiąc później kobieta trafiła do placówki opiekuńczej w Arnhem. Tam poprosiła służby, by pozwoliły jej znów widywać się z ukochanym. Para tęskniła za sobą. Dawne urazy poszły w zapomnienie.

 

Problemy

Władze placówki nie były z tego powodu zadowolone. Stwierdziły, iż spotkanie to budzi niepokój w kobiecie. W końcu jednak na jej prośbę zgodziły się na spotkania pod nadzorem. Kilkanaście miesięcy później kobieta przeniosła się do ośrodka Archipel.
Tam ośrodek, na prośbę syna, zakazał mężczyźnie przyjazdów do kobiety. Pracownicy stwierdzili, iż ona już za nim nie tęskni, nie pamięta go z powodu choroby, a jego wizyty powodują u niej zamiast radości strach i niepokój.

 

Przed sąd

Decyzja ta rozwścieczyła seniora. On chciał być z ukochaną na dobre i na złe do końca. Nie zgodził się więc z decyzją ośrodka i poszedł do sądu. Wskazując, iż placówka nie pozwala mu odwiedzać partnerki. To zaś jest naruszeniem jego prawa do życia rodzinnego.
Na te zarzuty ośrodek opieki odpowiedział, iż para nie powiedziała sobie sakramentalnego „tak”. Nie podpisała też żadnej umowy dotyczącej wspólnego pożycia. W efekcie związek nie był w żaden sposób sformalizowany, ergo mężczyzna jest w świetle prawa tak samo bliski dla pacjentki jak dowolny przechodzień na ulicy. Nie można więc mówić o odmowie do prawa życia rodzinnego.

Wyrok sądu

Sąd po rozpatrzeniu sprawy odrzucił argumentację ośrodka. Wskazał, iż nie można formalizować miłości do aktów cywilno-prawnych. Zgadza się więc z mężczyzną, iż jest jej partnerem i powinien mieć prawo do odwiedzin.
W dalszej części wyroku sąd nie pozostawił jednak złudzeń seniorowi. Wskazał bowiem, iż w tym przypadku podtrzymuje decyzję Archipel. Placówka słusznie bowiem stawia dobro swojej pacjentki nad dobrem mężczyzny. Mimo iż on ją kocha, ona na skutek demencji już go nie pamięta. Stał się dla niej obcym, który przychodząc, budzi lęk. Ze względu więc na jej stan psychofizyczny naruszenie prawa do życia rodzinnego może być w tym przypadku faktycznie uzasadnione. Jeśli zaś staruszek faktycznie ją kocha, powinien uszanować ten wyrok i odpuścić, by nie straszyć więcej swojej lubej.

 

Źródło:  AD.nl