Rosja grozi atakiem na holenderskie rafinerie

Holandia pomaga Ukrainie walczyć o wolność i niepodległość. To zaś nie podoba się Rosjanom. Ostatnio członek tamtejszej Dumy (parlamentu) przekazał w telewizji, iż niderlandzki sektor naftowy byłby idealnym celem dla ich rakiet i bomb. Są to kolejne groźby artykułowane przez władze Federacji w stronę przemysłu petrochemicznego krainy tulipanów.

Groźby te padły w talk-show Władimira Sołowjowa, w którym była mowa między innymi o gazociągu Nord Stream wysadzonym rok temu.  W ten sposób nawiązując do kwestii ropy i gazu członek rosyjskiej Dumy Andriej Gurulow wskazał, iż jest on „zaskoczony, że prawie 50 procent (europejskich, red.), rafinerii ropy naftowej znajduje się w Holandii”. Zauważył również, iż instalacje te znajdują się relatywnie blisko siebie. Na tę informację prowadzący stwierdził z uśmiechem, iż byłby to więc doskonały cen dla rosyjskich bomb kasetowych. Przytaknął mu na to gość, wskazując, iż „chciałby narysować wokół nich okrąg (nakreślić cel ataku- red)".

 

Broń atomowa

Atak bronią kasetową to i tak „mniejszy” kaliber w porównaniu do słów deputowanego, niegdyś generała rosyjskiej armii. Polityk groził Holandii już w czerwcu tego roku. Wtedy to również przytaczał kwestię związaną z ropą, mówiąc o rafinerii w Rotterdamie. Wskazał, iż jest to taka lokalizacja, którą trudno przeoczyć i że do jej zniszczenia mogłaby zostać użyta broń atomowa, ale nie tylko. Wskazał też na rakiety typu Kaibr.  Dodał również, iż nie trzeba by atakować samej rafinerii. Wystarczyłoby przypuścić atak na tankowce w porcie, jest ich tak dużo, że ich pożary i eksplozje również zniszczyłyby terminale.

Czy to możliwe?

Czy są to tylko przechwałki, czy prawdziwe groźby? Z technicznego punktu widzenia Rosja nie miałaby najmniejszych problemów dokonać takiego ataku. Rakiety nie byłyby wystrzelone oczywiście z Rosji, czy Królewca, ale z okrętu podwodnego operującego gdzieś na Morzu Północnym. Jednostka taka, bez większych problemów, mogłaby spokojnie podpłynąć na odległość strzału. Odpalić rakiety, których zasięg mierzony jest w tysiącach kilometrów, a które potrafią lecieć na niskim pułapie niewykryte przez radary. Holandia zaś nie jest przygotowana na odparcie takiego ataku. W niderlandzkich portach nie ma (przynajmniej oficjalnie), zestawów przeciwrakietowych. W efekcie szybkie uderzenie byłoby skuteczne i paraliżujące nie tylko sektor energetyczny w Niderlandach, ale i sporej części Europy.

 

Stop

Co więc sprawia, iż Rosja nie spełni swych gróźb? Odpowiedź jest prosta. Widmo wojny światowej. Po takim ataku Holandia zapewne powołałaby się na artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. NATO musiałoby reagować i doszłoby do wojny światowej.

Źródło:  AD.nl