Rolnicy zatruwają holenderską wodę

O tym, jak zła jest woda w Holandii, pisaliśmy już jakiś czas temu. Dziś do szerokiego wachlarza skażeń należy dodać poczynania rolników, którzy z jednej strony serwują nam piękne, smaczne warzywa, ale z drugiej zatruwają wodę, z której korzystamy wszyscy.

Jak pokazują ostatnie badania, których wyniki zamieszczono w raporcie Holenderskiej Agencji ds. Oceny Środowiska (PBL), jakość wody w Holandii ciągle się pogarsza. Wszystko z powodu tego, iż rolnicy nadal używają ogromnych ilości trucizn na swoich polach. Ilość ta znacznie odbiega od rządowych wskazówek co do zrównoważonego ekologicznego rozwoju rolnictwa. Chodzi o dokument, który w 2013 przedstawiły ówczesne władze. W memorandum tym minister rolnictwa wskazał, że zaprzestanie używania dużej ilości pestycydów poprawi jakość wody pitnej w Niderlandach. Niestety, po blisko 6 latach od publikacji tego dokumentu, sytuacja praktycznie się nie zmieniła. Widać to w suchych danych. Rząd chciał w latach 2013-2018 zmniejszyć ilość substancji trujących w wodzie, a w efekcie do 2018 ilość trucizn zwiększyła się.

Co pijemy?

Za największe skażenie wody odpowiedzialny jest glifosat. Środek ten odpowiada za usuwanie chwastów. Ten zabójca niepotrzebnej roślinności jest używany praktycznie przez większość rolników prowadzących jakiekolwiek nieekologiczne uprawy. Substancja ta jest rozsypywana na ziemię, co prowadzi do charakterystycznego zażółcenia. W Europie środek ten jest szeroko stosowany, pomimo iż za oceanem coraz więcej środowisk wskazuje, iż oprócz zabijania chwastów skutecznie usuwa on również ludzi. Wszystko z powodu jego rzekomej rakotwórczości.

Środek wraz z deszczem dostaje się do wód. Problem ten dotyczy zarówno przesiąkania zatrutej chemikaliami wody do podziemnych, gruntowych zbiorników, jak i ściekania do rzek i kanałów, z których często woda jest potem pobierana do celów spożywczych.

Woda w Holandii jest coraz bardziej zanieczyszczona. Być może część z niej jest nawet rakotwórcza.

Największym zagrożeniem w przypadku tego środka jest czas. Osoby pijące skażoną wodę nie mają biegunki, wymiotów czy alergii. Substancja w niskich stężeniach delikatnie niszczy ciało od wewnątrz, by po pewnym czasie zaatakować nowotworem.

Biznes

Wielu polityków, między innymi z partii D66 wzywa do częściowego zakazu trucizny, wskazując, iż istnieją inne bezpieczniejsze alternatywy. Rządząca większość nie chce jednak posunąć się do takich ekstremów, by nie rozwścieczyć rolników. Wszystko to bowiem biznes. Brak środków pokroju glifosat to mniejsze plony. Mniejsze plony to mniejsze zyski dla rolników. Ci więc minimalizując szkody, podnoszą ceny na swoje produkty, podobnie jak w przypadku suszy czy nieurodzaju. Analogiczna sytuacja ma również miejsce na wszystkich szczeblach pośrednictwa. To zaś w końcu prowadzi do tego, że przeciętny Holender musiałby płacić za sałatę czy kapustę czasem i dwa razy więcej niż obecnie. Taka sytuacja mogłaby skutkować wzrostem niezadowolenia społecznego, co nie jest po myśli władzy.

Na niewiele zdadzą się również wszelkiego rodzaju nowoczesne, bardziej ekologiczne alternatywy, ponieważ są one zwyczajnie drogie i nieopłacalne w oczach rolników.

Wszystko więc wskazuje, że jeszcze długo jakość wody w tym pięknym kraju nie ulegnie poprawie.

Nie tylko przeciw ludziom

Środki chemiczne są relatywnie tanie i proste w obsłudze. Rozpylanie czy rozsypywanie chemikaliów na polach i w sadach to dla wielu rolników oczywistość. Chemikalia te trują jednak nie tylko ludzi. Poważnie cierpią również zwierzęta. Od wielu lat można spotkać się ze stale zmniejszającą się populacją pszczół, które zapylają rośliny, czy innych pożytecznych owadów. Skutkiem tego jest zmniejszenie plonów. Wydaje się to dość błahe, ale wedle wielu biologów śmierć owadów zapylających będzie również wyrokiem śmierci dla znacznej części populacji homo – sapiens na kuli ziemskiej.