Rekordowe opady w Holandii
Miniony tydzień w Królestwie Niderlandów obfitował w intensywne zjawiska pogodowe. Wiele rejonów kraju nawiedziły burze, którym często towarzyszyły silne opady deszczu. Służby meteorologiczna i straż pożarna wskazują, iż nie pamiętają tak dużych opadów. Nie ma więc czemu się dziwić, iż w licznych miejscach dochodziło do podtopień.
Rekord
Najgorsza sytuacja miała miejsce we wtorek w południowej Limburgii. W ciągu 24 godzin spadło w rejonie Maastricht łącznie 87,2 milimetry słupa wody na metr kwadratowy, z czego podczas chwilowego, najbardziej dewastującego oberwania chmury, 22 milimetry w ciągu niespełna dziesięciu minut. Ten niechlubny wynik oznacza, iż został pobity wcześniejszy rekord ustanowiony tam 18 czerwca 1966 roku. Wtedy to dobowa suma opadów wyniosła 82,7 milimetr. Czy to dużo? Dla porównania, podczas zwykłego deszczu spada od 4 do 5 milimetrów. Aby jeszcze łatwiej unaocznić sobie skalę opadów, warto znać przelicznik. 1 mililitr na metr kwadratowy to inaczej jeden litr. W efekcie na każdy metr kwadratowy powierzchni miasta spadło tam ponad 87 litrów wody.
Jeszcze więcej
Meteorolodzy wskazują, iż opady mogły być jeszcze większe. W Montfort, jeden z mieszkańców dokonał prostego eksperymentu (wiadro na podwórku), który wskazał, iż spadło tam 91 milimetrów wody na metr kwadratowy. Podobne obserwacje poczyniono również w Eygelshoven - niedaleko Heerlen. Tam jednak mówiono nawet o ponad 10 centymetrach wysokości słupa cieczy, co oznaczałoby, iż podczas ulewy spadło tam ponad 100 litrów wody.
Nietypowe zjawisko
Przy tak dużych opadach, które w skali miasta przekładają się na hektolitry wody, nie ma co się dziwić, iż dochodzi do podtopień. Po pierwsze ziemia nie zdąży w szybkim czasie wchłonąć tyle cieczy. Po drugie beton i asfalt jeszcze to wchłanianie utrudniają, przez co drogi zamieniają się w rzeki i deszczówka spływa w najniższe miejsca, zalewając domy, garaże czy sklepy.
Skąd jednak wzięły się tak duże lokalne opady w Niderlandach? Meteorolodzy mówią o dość nietypowym zjawisku. Gwałtownym burzom z piorunami i ulewom zwykle towarzyszy silny wiatr. To zaś sprawia, iż front burzowy cały czas się przesuwa. Opad punktowy jest więc silny, ale krótkotrwały, bo mówiąc kolokwialnie, chmury poszły gdzie indziej. W minionym tygodniu wiatr ten jednak praktycznie nie występował i tak jak w przypadku Maastricht czy Eygelshoven deszcz padał przez 24 godzin praktycznie non stop. Zmieniała się tylko siła z jaką woda lała się z nieba.
Sytuacja kryzysowa
Opady, jak można się domyśleć, doprowadziły w rejonie do wspomnianych podtopień. Tych było tak dużo, że policja opublikowała na Twitterze wezwanie, aby dzwonić pod numer 112 tylko w sytuacji zagrożenia życia. Linia alarmowa była bowiem rozgrzana do czerwoności przez telefony ludzi, którym woda wdzierała się na posesje.