Przez błąd prokuratury skazani wyszli na wolność

Twarde wychowanie ojca to nie znęcanie się nad dziećmi

Dwójka podejrzanych została skazana za znęcanie się i poniżanie pensjonariuszy w gospodarstwie opiekuńczym w Wedde. Ludzie ci zamiast być ich przyjaciółmi, nieść im pomoc, byli fizycznymi i psychicznymi katami. Mimo wyroku skazującego nie trafią jednak do celi. Dlaczego? Oskarżyciel popełnił błąd i dzięki temu oprawcy mogą czekać na apelację na wolności. Co oznacza, iż w każdym momencie mogą też zniknąć.

Wyrok

18 lipca dwóch zarządców placówki opiekuńczej w jednej ze wsi w rejonie Groningen zostało skazanych za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad pacjentami. Skala ich win była tak duża, iż usłyszeli oni wyroki czterech i pięciu lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Dlatego też do momentu złożenia apelacji dwójka ta pozostawała w areszcie, który liczył się na poczet kary nałożonej przez sąd pierwszej instancji. Po odwołaniu się od wyroku wyszli oni jednak z cel.

Prokuratura prowadząca sprawę obawiała się, iż jeśli ludzie ci wyjdą na wolność, mogą mataczyć przed apelacją, skłaniać ludzi do zmiany zeznań lub po prostu uciekną. Dlatego też chciała, aby areszt tymczasowy obowiązywał do momentu, aż swój werdykt wyda sąd apelacyjny.

 

Błąd

Mężczyźni opuścili jednak cele 16 sierpnia, dlaczego? Jak się okazało, prokuratura popełniła wręcz banalny błąd. Wniosek o przedłużenie tymczasowego aresztowania został wysłany zbyt późno. Z racji więc tego, iż trafił do sądu po terminie, ten go z automatu odrzucił, stwierdzając, że przesłanki do tymczasowego aresztowania nie zostały spełnione.

Rodziny ofiar

Prokuratura po decyzji sądu momentalnie oficjalnie przyznała się do błędu i wskazała, iż to ona zawiniła w całej tej sprawie. Przeprasza za to rodziny ofiar. Te bowiem na wieść, iż oprawcy ich bliskich wyszli na wolność, nie czują się zbyt pewnie. Informacja ta jest wyjątkowo nieprzyjemna dla samych poszkodowanych, którzy dowiedzieli się, iż ich kaci mimo skazania są znów poza celą.

 

Bezbronne ofiary

Ludzie ci bowiem często nie rozumieją systemu dwuinstancyjności. Wielu z nich cierpi na poważną niepełnosprawność umysłową lub fizyczną. W ich sercach więc znów zapanował strach, przed tym, że to wszystko może się powtórzyć, że ci, którzy ich tak mocno skrzywdzili, mogą wrócić.

Prokuratura jednak zapewnia ich i ich rodziny, że tak się nie stanie. Apelacja ma się rozpocząć w pierwszym możliwym, wolnym terminie. Prokuratura podczas tego procesu znów będzie domagać się dla oskarżonych najwyższej możliwej kary z racji wielokrotnej napaści z premedytacją. Jak bowiem mówi oskarżyciel, skazani stworzyli w ośrodku aparat terroru, podporządkują sobie nie tylko ofiary, ale i pracowników, którym jasno wydawali polecenia, co mają robić pensjonariuszom.

 

Źródło:  NU.nl